„Super Express”: - Boi się pan o efekt olimpijskiego startu skoczków?
Adam Małysz (44 l.): - To nie tak. Sezon układał się w ten sposób, że od początku nam nie szło. Powtarzały się obietnice, że będzie lepiej, a nie było poprawy. Jednak doniesienia z ostatnich treningów w Zakopanem mówiły, że reprezentanci spisywali sie całkiem nieźle. Bardzo dobrze skakali Kamil Stoch i Dawid Kubacki, a na swoim poziomie - Paweł Wąsek i Stefan Hula. Został też przetestowany sprzęt. Każdy szykuje jakieś nowinki na wielką imprezę, my także. A jeżeli w Willingen pójdzie dobrze, to skoczkowie polecą do Chin z większą pewnością siebie.
- Ma pan wiedzę o przyczynach kryzysu?
- Nie mam wiadomości na ten temat. Przyczyny będą rozpatrywane zwłaszcza po sezonie, a ja naciskałem głównie na wprowadzenie planu naprawczego. Weryfikacja tego nastąpi w Willingen.
- Zapewne jednak obniżyły się ambicje co do olimpijskich wyników…
- Przed sezonem ambicje były bardzo duże. Widziałem na własne oczy, że były uzasadnione. A teraz reprezentacja pojedzie na igrzyska raczej jako „czarne konie” niż jako faworyci. Ale sam startowałem w czterech igrzyskach i widziałem, że często faworyci nie wygrywali [Małysz sam był faworytem igrzysk 2002, gdzie zdobył srebro i brąz – przyp. red.].
- Przypomina się panu przypadek Ammanna w skojarzeniu z wymuszona przerwą Stocha, Żyły, Kubackiego?
- Oczywiście, że mi się kojarzy. Wiadomo, że jeśli ktoś jest w dobrej dyspozycji, to po wymuszonej przerwie zaczyna łapać świeżość. To dobry prognostyk dla Kamila, który dobrze skakał w treningach. Ale też jest to sprawa indywidualna i pewności nie ma.
- Kto wydaje się faworytem olimpijskich skoków?
- Chciałbym, żeby byli to nasi skoczkowie... Ale wymienię Kobayashiego i Lindvika, który także miał wymuszoną przerwę i który jest bardzo groźny. Mocni są też Niemcy i Słoweńcy.
- A gdyby szukać szans dla Polski?
- Nie rozdzielałbym ich między konkursy indywidualne i drużynowy. Trzeba jednak najpierw czegoś dokonać, a potem o tym mówić. Wierzę, iż skoczkowie dadzą z siebie wszystko. I nie tracę nadziei, że medal zdobędziemy. Jako dyrektor w PZN deklaruję, że jedziemy walczyć o medale. Nie tylko w skokach. Pamiętajmy o Aleksandrze Król i Marynie Gąsienicy.