Stoch ma do piątku ćwiczyć na Erzbergschanzen pod okiem duetu Krzysztof Miętus i Zbigniew Klimowski (choć ponoć do Austrii miał wybrać się tylko ten pierwszy), a następnie kontynuować pracę w Zakopanem. Z polskimi obiektami wciąż są spore problemy i to mimo sporej ilości śniegu. Jeśli jednak skoczek z Zębu odzyska formę, to wróci na Puchar Świata w Engelbergu (16-17 grudnia).
Zrezygnowano z odwiedzin słynnego już Ramsau, bowiem profil tamtej skoczni uległ przebudowie. Ten obiekt to już nie jest takie "kopyto", jak to zwykło się mawiać w środowisku. – Jeśli jeszcze będzie potrzebował więcej czasu, to dostanie więcej czasu. Nie ma presji, Kamil jest doświadczony i skakać potrafi. To wielki skoczek. Adam Małysz również jest z nim w kontakcie, jest też w stałym kontakcie z Thomasem Thurnbichlerem, ale Adam nie podejmuje żadnych decyzji za trenera. Adam przekazał również Kamilowi, że jeśli będzie potrzebował indywidualizacji treningu, to możemy tak działać. Jesteśmy po to, by mu pomóc – dodaje Winkiel.
Stoch chciałby jak najszybciej wrócić do drużyny i skakać ze wszystkimi. Do Engelbergu na pewno nie będzie chciał się wybierać, by w konkursie notować miejsce w trzeciej dziesiątce. Pierwszą docelową imprezą w tym sezonie jest Turniej Czterech Skoczni, który, tradycyjnie, odbędzie się na przełomie grudnia i stycznia.