„Super Express”: - Można sądzić, ze nasi reprezentanci są na straconej pozycji…
Apoloniusz Tajner (68 l.): - Ja tak nie uważam. Poolimpijskie występy w Lahti i w turnieju Raw Air dają przesłanki, by b yc dobrej myśli. Owszem, są wyskoki bombowe, są też próby słabe. Ale na „mamucie” sprawa jest otwarta.
- Wierzy pan w medal?
- Jest więcej argumentów za podium, indywidualnie i drużynowo niż było przed igrzyskami w Pekinie. Wtedy pomógł nam los wymuszając przerwy w treningach Kubackiego, Stocha i Żyły. A teraz reprezentantom wychodzą dobrze nie tylko pojedyncze skoki.
- Komu dałby pan największe szanse?
- Liderem jest Kamil Stoch, bo skacze już równiej niż dotąd. A ponadto sprzyja mu jego styl lotu niskim torem, z zachowaniem prędkości przelotowej. Na skoczni mamuciej odlatuje się dopiero nad dalszą częścią zeskoku i tam bardzo liczy się prędkość. A jego wada? Spóźnione odbicia. Natomiast nieprzewidywalny pozostaje Piotr Żyła.
- Nie okaże się przeszkodą brak na miejscu zakażonego trenera Doleżala?
- Nie, przecież jest tam jego asystent Grzegorz Sobczyk i cały pozostały sztab, którym nie trzeba zarządzać, bo działa dobrze. Jest też Adam Małysz.
- „Mamut” w Vikersund został przebudowany tak, że trudno będzie o loty rzędu 250 metrów...
- Uważam, że nie zatrzyma się trendu do wydłużania narciarskich lotów. To przebudują jedną skocznię o 10 - 15 metrów, to następną. Jeżeli „mamut” będzie odpowiednio ukształtowany, to już teraz można byłoby bezpiecznie polecieć 270 metrów, a nawet 300. Sądzę, że doczekamy się trzysetki w ciągu dwudziestu lat.
9/03/2022 Piotr Fijas, były rekordzista świata w lotach narciarskich: - Na "mamucie" można złapać lekkość