Weng zaliczyła w niedzielę dwa ekscytujące finisze. Ten pierwszy rozpoczęła jednak za szybko. Po trzech okrążeniach, czyli po przebiegnięciu dystansu 7,5 kilometra. Wpadła na metę, padła na ziemię i... czekała. To musiało nawet dla niej być zaskakujące, bo po chwili Norweżka podniosła wzrok i zorientowała się, że rywalizacja trwa dalej. Niestety już bez zawodniczki z Norwegii, która zmuszona była walczyć o dalsze pozycje. Na miejsce w czołowej trójce nie miała już szans.
Po biegu zawodniczka wyglądała na zrozpaczoną. Pocieszały ją więc nie tylko koleżanki z reprezentacji. I tylko trener kadry narodowej nie wyglądał na zachwyconego. - Ona naprawdę ma problemy w liczeniu do czterech? Na szczęście sama zainteresowana szybko całą sytuację obróciła w żart: - Czasem bywam największą idiotką na świecie. Kto wie, może następnym razem pobiegnę w drugą stronę?
PŚ w Kuusamo: Johaug bezkonkurencyjna. Kowalczyk wreszcie zaczęła wyprzedzać!
Ostatecznie Weng narobiła sporo zamieszania również w szeregach sędziów. Ci na początku nie zaliczyli jej wyniku, później dopisali jednak do końcowej klasyfikacji na lokacie dziesiątej i w efekcie nasza Justyna Kowalczyk przesunęła się na miejsce jedenaste.
Przy okazji, pozdrawiamy wszystkich zwolenników skandynawskiego modelu oświaty. Dedykujemy im krótki wierszyk: "raz, dwa, trzy, CZTERY!"