Kwalifikacje i treningi dawały powody do optymizmu. Polacy plasowali się na wysokich pozycjach, Kamil Stoch lądował nawet na podium, a ocierał się o nie Dawid Kubacki. W konkursie okazało się jednak, że Niżny Tagił to skocznia kapryśna. Dla jednych szczęśliwa, pozwalająca odlecieć, dla innych bezwzględna. Konkurs-loteria. Takie były sobotnie zawody Pucharu Świata.
Markus Eisenbichler wydawał się faworytem do triumfu. Skakał niesamowicie. Rywalom zwyczajnie odfruwał. W konkursie zawiódł na całej linii. Miał walczyć nawet o pozycję lidera klasyfikacji generalnej, skończył zawody w drugiej dziesiątce. Tam, gdzie Kamil Stoch, który po pierwszej serii, gdy był dziewiąty, miał jeszcze nadzieje na atak z dalszej pozycji. Nie dał rady, wylądował tuż za granicą 120. metra.
Skaczący po nim Richard Freitag trafił w warunki idealnie. Odleciał, rywali znokautował. Z ósmej pozycji, wskoczył na najwyższy stopień podium. Dla niego była to szósta wygrana w PŚ. Cenna. Pierwsza od 2015 roku, od razu dająca mu awans na czoło klasyfikacji generalnej całego cyklu.
Niemiec wyprzedził wszystkich. Nawet Norwegów, Daniela Andre Tande i Johanna Andre Forfanga. Obaj panowie stoczyli swój korespondencyjny pojedynek w walce o rekord skoczni obiektu. W pierwszej serii odpalił ten pierwszy. W drugiej, odpowiedział ten drugi. 141,5 metra to już był lot monumentalny. Tyleż efektowny, co niebezpieczny. Zakończony już na płaskiej części zeskoku.
Nawet jednak on nie dał Norwegom triumfu w konkursie indywidualnym. Dał jednak prowadzenie w klasyfikacji Pucharu Narodów.
Puchar Świata w skokach narciarskich w Niżnym Tagile. Sobota. Wyniki:
sRichard Freitag odniósł szóste pucharowe zwycięstwo w karierze, pierwsze od 4 stycznia 2015 roku: https://t.co/wQS1bK2rlT #NiżnyTagił #NizhnyTagil #skijumpingfamily #skoki pic.twitter.com/7PqS1skOCM
— Skijumping.pl (@Skijumpingpl) 2 grudnia 2017