Puchar Świata w Soczi 2013. Justyna Kowalczyk zapowiada poprawę: Wyciągne wnioski

Najpierw była wpadka w kwalifikacjach sprintu, a dzień później nastąpiło coś jeszcze bardziej zdumiewającego - wycofanie się Polki z trasy biegu łączonego po zaledwie 6 kilometrach. - Dostałam po dupie i na pewno wyciągnę wnioski - zapowiada nasza mistrzyni.

O ile start w biegu sprinterskim łyżwą to w przypadku Justyny loteria, to klęska na dużo bardziej jej "leżącym" dystansie (zdobywała na nim złoto MŚ i brąz igrzysk) jest prawdziwym szokiem. I nie zmienia tego nawet fakt, że Kowalczyk jest akurat w ciężkim treningu i nie czuje świeżości.

Polka wystartowała na rundę klasykiem normalnie, ale szybko okazało się, że narty nie pracują jak trzeba. Momentami zwalniała tak, że rywalki musiały wręcz ją... popychać. Wkrótce zeszła z trasy.

Temperatura w okolicach zera i świeży puch nie sprzyjały serwismenom, ale tym razem nie oni zawiedli. Z dwóch par desek Polka wybrała do jazdy tzw. no-waxy, czyli narty bez smarów, które stosuje się w najtrudniejszych warunkach pogodowych. To była fatalna decyzja. - Zawiodłam ja. Źle wybrałam narty - skomentowała Justyna w rozmowie z TVP, zacytowanej na jej blogu.

- Ręce mi opadły - nie ukrywa. - Po pierwszych stu krokach wiedziałam, że nic z tego nie będzie. Próbowałam wychodzić na prowadzenie, użyć siły, ale nic z tego. Byłam na tyle zmęczona, że wiedziałam: części łyżwowej, z tymi wielkimi podbiegami, po prostu nie przebiegnę - opowiada Justyna, która dawno już nie przeżyła czegoś takiego na trasach. Nic dziwnego, że mówi dosadnie: - Dostałam po dupie i na pewno wyciągnę wnioski. To mogę obiecać.

Trener Aleksander Wierietielny (66 l.) poproszony przez "SE" o komentarz, rzucił jedynie: "Miała dzisiaj słaby dzień".