"Super Express": - W meczu z Madziarami obronił pan dwa karne i Polska wygrała 1:0. Wzięliście na Węgrach rewanż za porażkę w decydującym meczu mistrzostw świata dywizji 1A w Krakowie (1:2).
Przemysław Odrobny: Już lądując w Budapeszcie, dwa dni przed rozpoczęciem turnieju, mówiliśmy sobie, że najważniejsze będzie starcie z gospodarzami. Byliśmy gotowi na wszystko, byle tylko z nimi wygrać i wyrównać rachunki.
- Blisko sto strzałów obronionych w trzech meczach. Na Węgrzech rozegrał pan najlepszy turniej w reprezentacyjnej karierze?
- Parę razy krążek wpadł mi w rękawice (śmiech). Mimo to uważam, że nieźle grałem w kwietniowych mistrzostwach świata. Otrzymałem nagrodę dla najlepszego bramkarza, podpisałem kontrakt we Francji.
Zobacz: PyeongChang: Polscy hokeiści pokonali Węgrów i zagrają w eliminacjach do IO 2018
- W czym tkwi tajemnica ostatnich sukcesów kadry?
- Trenerski duet Zacharkin - Bykow zmienił nasze podejście do treningów i meczów. Rosjanie wytłumaczyli nam, że dążąc do zwycięstwa, nie możemy się bać przegrać. A czasami ten strach przed porażką nas paraliżował. Obecny selekcjoner Jacek Płachta wprowadził kilka zmian do tej rosyjskiej szkoły, ale też trzyma wszystko w ryzach, a my wreszcie gramy to, co sobie założyliśmy.
- We wrześniu w turnieju decydującym o awansie na igrzyska zagracie z Białorusią, Słowenią i Danią. Będzie zdecydowanie trudniej niż na Węgrzech....
- Na pewno nie pojedziemy na Białoruś ze spuszczonymi głowami. Nie po to zaszliśmy tak daleko, by teraz się poddać. Powalczymy, tym bardziej że i z Białorusią i ze Słowenią już wygrywaliśmy.