Po konkursach w Wiśle i Kuusamo zawodnicy przeniosą się do Rosji, a konkretnie do Niżnego Tagiłu. W najbliższy weekend zaplanowano tam dwa konkursy indywidualne. Zawody stanęły jednak pod znakiem zapytania, bo prognozy pogody nie są optymistyczne. W weekend ma dać o sobie znać wiatr, a jego podmuchy mają osiągać prędkość do 8 m/s.
Niewykluczone więc, że kibice ponownie będą musieli obejść się smakiem i nie zobaczą skoczków w akcji. Podróży do Rosji chętnie uniknąłby Stoch, o czym powiedział w rozmowie z portalem skijumping.pl. - Nie przepadam za konkursami w Niżnym Tagile. Skocznia jest w porządku, ale sama podróż i miasto nie trafiają w moje gusta. Nie ukrywam, jadę tam, bo muszę. Miejsce jest przytłaczające - wyjaśnił lider polskiej kadry.
Stochowi dziwić się nie można, bo Niżny Tagił to miasto przemysłowe. Jego krajobraz zdominowany jest przez liczne fabryki. Ponadto Polak narzeka na jedzenie serwowane w hotelach. - Na dodatek jedzenie tam również jest kiepskie i to jest chyba coś, co mnie najbardziej zniechęca do jeżdżenia tam - wytłumaczył Stoch. Na odpowiedź z rosyjskiej strony nie musiał długo czekać.
- Czytałem opinię Kamila Stocha. A może on i inni polscy skoczkowie, nie lubi u nas być, bo nigdy nie stał tu na podium? Aż do zeszłego roku żaden z polskich zawodników nie dostał się na podium w Niżnym Tagile - powiedział w rozmowie z portalem sport.pl Andrey Kashcha, oficer prasowy Pucharu Świata w Niżnym Tagile. Jego słowa szybko mogą stać się nieaktualne, bo jak w każdym konkursie, tak i w Niżnym Tagile Stoch jest faworytem do zwycięstwa. Gdyby stanął na podium, argument Kaschy stałby się nieaktualny. A polski skoczek zdania o konkursach w Rosji i tak pewnie nie zmieni.