Cofnijmy się w czasie. Był sezon 2001/02. Wówczas odbywały się zimowe igrzyska olimpijskie w amerykańskim Salt Lake City. Zdaniem wielu w konkursach indywidualnych skoków narciarskich murowanym faworytem do złotych medali był Adam Małysz. Polak notował doskonałe rezultaty i do Stanów Zjednoczonych leciał z wielkimi nadziejami. Wtedy jednak eksplodował niespodziewanie talent Simona Ammanna. Młodziutki Szwajcar szybko zdobył przydomek "Harry Potter skoków narciarskich", ponieważ oczarował cały świat. Zawodnik skończył imprezę z aż dwoma złotymi medalami na koncie, podczas gdy wielki faworyt - Małysz - do ojczyzny wrócił ze srebrem i brązem. Upływały kolejne lata, a Ammann wciąż meldował się na zawodach Pucharu Świata. 42-latek miał nadzieję, że ten stan rzeczy jeszcze trochę potrwa. Rzeczywistość okazała się brutalna.
Wielki cios dla Simona Ammanna
Wszystko jest pokłosiem ostatniego sezonu. W kampanii 2023/24 Ammann wyraźnie zawodził. Choć od lat nie należał do czołówki, to ostatnie miesiące pokazały, że jest już tylko cieniem dawnego mistrza. Według portalu siol.net ma to przełożenie na decyzje sztabu szkoleniowego ze Szwajcarii. Ammann, który miał zapewne jeszcze nadzieję na wielkie skakanie, został przesunięty do kadry B. Taka degradacja to musi być istny cios dla ogromnie utytułowanego sportowca. W związku z ostatnimi decyzjami w kadrze A Szwajcarów pozostał... tylko Gregor Deschwanden. On jednak też ma już 33 lata, a następców niespecjalnie widać.
Koniec marzeń Ammanna?
Simon Ammann w swojej karierze wygrał w zasadzie wszystko. Wszystko z wyjątkiem jednego. Dotychczas nie udało mu się triumfować w prestiżowym cyklu - Turnieju Czterech Skoczni. Mało prawdopodobne, by po dotkliwej degradacji było mu dane jeszcze dołożyć to trofeum. Niewykluczone nawet, że nie zobaczymy go więcej podczas renomowanych konkursów w Oberstdorfie, Garmisch-Partenkirchen, Bischofschofen i Innsbrucku.