We wtorek zaplanowany był konkurs PŚ w Lillehammer. Swoje próby w pierwszej serii oddało jednak tylko dwudziestu sześciu skoczków. Wszystko przez szalejący wiatr. Najpierw postanowiono zawody przerwać, a ostatecznie je odwołano. W środę rano stawka wyruszyła do Trondheim. Zawodnicy nie mają nawet chwili odpoczynku. Po kilku godzinach w podróży będą musieli wziąć udział w kwalifikacjach do czwartkowego konkursu głównego.
Jakby tego było mało, to już w piątek zacznie się rywalizacja w Vikersund. Na początku kwalifikacje, w sobotę konkurs drużynowy, a w niedzielę - indywidualny. Wydawałoby się, że odwołanie zawodów w Lillehammer jest więc na rękę skoczkom, którzy mieli choć kilka godzin na odpoczynek. Jednak organizatorzy nie chcą dać za wygraną i ich szalony plan zakłada, że przerwaną rywalizację uda się jeszcze rozegrać.
- Będziemy rozmawiać z organizatorami, bo można dokonać korekty w programie w dniach treningowych. Decyzje podejmiemy jednak po spokojnej analizie - powiedział dyrektor Pucharu Świata Walter Hofer, cytowany przez portal eurosport.onet.pl. Najbardziej prawdopodobną opcją wydaje się przeprowadzenie zawodów w piątek. Wtedy prolog, czyli kwalifikacje, w Vikersund przesuniętoby na niedzielę, a w przeniesionym konkursie wystąpiliby zawodnicy z pierwszej serii w Lillehammer.