To miał być skok jakich wiele. Nikt w rozśpiewanym tłumie fanów oglądających zawody w stolicy polskich skoków narciarskich nie spodziewał się ujrzeć czegokolwiek nadzwyczajnego. Czech Jan Mazoch nie należał bowiem do czołowych zawodników i bliżej było mu raczej do dolnych rejonów klasyfikacji niż do walki o czołowe pozycje. Sam również odpychając się od belki z pewnością nie spodziewał się, że za chwilę rozegra się prawdopodobnie największy dramat w jego życiu.
Polecany artykuł:
Gdy Czech był już w powietrzu, niespodziewany i gwałtowny podmuch wiatru sprawił, że sportowiec stracił kontrolę nad lotem i zanotował fatany upadek. Siła uderzenia była na tyle duża, że 21-letni wówczas zawodnik zanotował tak mocne zderzenie z ziemią, że od razu stracił przytomność. Późniejsze skoki drugiej serii odwołano, a poszkodowanego od razu przewieziono do szpitala w Krakowie w stanie krytycznym. Tam wprowadzono go w stan śpiączki farmakologicznej i rozpoczęto walkę o jego życie.
Po kilku dniach Mazocha zaczęto wybudzać, a ostatniego dnia stycznia wypisano go ze szpitala. Jesienią 2007 roku Czech wrócił jeszcze do skakania, ale w połowie 2008 zdecydował się ostatecznie rozstać z tą dziedziną sportu. Choć największe zagrożenie minęło, to jednak skutki w pewnym stopniu pozostały odczuwalne.
Wypadek wzbudził ogromne emocje i troskę o los poszkodowanego w Polsce i wśród wszystkich kibiców skoków narciarskich na całym świecie. Sam pechowiec z pewnością docenia fakt, że choć skończyło się bardzo groźnym zdarzeniem, to ostatecznie udało mu się wylizać rany i powrócić do normalnego funkcjonowania.