Kamil Stoch ma ostatnią szansę. To tam będzie musiał udowodnić jakość
Polskie skoki znalazły się w głębokim kryzysie i nie widać, by miały się w najbliższym czasie podźwignąć. Dobrym przykładem na to są zawody w Willingen – w sobotę w drugiej serii mieliśmy czterech zawodników, jednak najlepszym był dopiero 14. Dawid Kubacki, Paweł Wąsek, który jest liderem polskich skoczków w tym sezonie, zajął 19. miejsce, a Jakub Wolny i Piotr Żyła zajęli dopiero 26. i 28. miejsce. Choć w niedzielę wydawało się, że może być lepiej jeśli chodzi o zajęte miejsca, to ostatecznie skończyło się katastrofą. W drugiej serii Polaków było tylko dwóch – Wąsek zajmował 9. miejsce, a Kubacki 15. ale zawiedli w serii finałowej i ostatecznie skończyli na miejscach 17. i 22. O tym, w jakim miejscu są polskie skoki, świadczy fakt, że w Willingen nawet nie było Kamila Stocha, który wciąż na różne sposoby walczy o powrót do formy sprzed lat.
Kamila Stocha nie było w Willingen, nie będzie go także w Lake Placid, gdzie udadzą się ci sami zawodnicy, którzy właśnie walczyli w Niemczech. Przed startem mistrzostw świata w narciarstwie klasycznym w Trondheim odbędą się jednak jeszcze zawody w Japonii, a dokładniej w Sapporo. Okazuje się, że choć skład na te zawody nie został jeszcze podany, to pewne miejsce w nim ma właśnie Stoch. Okazuje się, że będzie to dla naszego mistrza być albo nie być.
Okazuje się, że Kamil Stoch właśnie w Japonii będzie miał ostatnią okazję, żeby załapać się na mistrzostwa świata. – Kamil jest już nominowany do składu na Sapporo. Decyzję o tym, kto jeszcze się w nim znajdzie, podejmiemy później. Cel wyjazdu do Sapporo to, żeby dać Kamilowi jeszcze jedną szansę zakwalifikowania się do składu kadry na mistrzostwa świata w Trondheim. Dostanie ją w Sapporo. Zasługuje na nią dzięki temu, co zrobił dla Polski jako skoczek – powiedział Thomas Thurnbichler w rozmowie z portalem Sport.pl.