- Nadal przeżywamy tamto zdarzenie i jest nam przykro. Trudno się z tym pogodzić. Wygląda to na wielkie chamstwo ze strony sędziów - mówi "Super Expressowi" trener Aleksander Wierietielny (62 l.).
- To druga kara dla Justyny w tym sezonie. Poprzednio, w Kuusamo, została przesunięta na dalsze miejsce, gdy w biegu stylem klasycznym wykonała kilka kroków "łyżwą". - Tamta dyskwalifikacja była słuszna. Ale to samo powinno było spotkać połowę zawodniczek, bo takie wykroczenia powtarzały się non stop - uważa Wierietielny.
Trener przypomina też przypadek sprzed 9 miesięcy w Drammen w Norwegii, gdy poszkodowaną była Justyna.
Marit Bjoergen nastąpiła Justysi na nartę i złamała jej kijek. Poszliśmy z tym do jury i usłyszeliśmy, że nie było pełnego kontaktu ani przepychanki łokciami, a zdarzyło się wszystko w walce. W Davos nie było żadnego kontaktu między Randall a Justyną, która wszystko wykonała prawidłowo, a mimo wszystko została ukarana.
W tej chwili Justyna walczy nie tylko z rywalkami. Największym jej przeciwnikiem są sędziowie - podtrzymuje Wierietielny.