"Super Expres": - Dlaczego ostatni sezon nie był tak udany jak olimpijski?
Zbigniew Bródka: - Spodziewałem się tego, że nie będzie taki jak olimpijski, bo po każdym szczycie następuje spadek. Owszem, pewne elementy przygotowań można było zrobić lepiej, ale wiem to dopiero teraz. Sezon jednak nie był zły, nie spisuję go na straty, bo najlepsza forma przyszła podczas mistrzostw świata. Zająłem w nich szóste miejsce na 1500 metrów.
Zobacz: Natalia Czerwonka: Jestem silniejsza niż przed wypadkiem
- Chce pan odzyskać koronę na tym swoim "koronnym" dystansie?
- Najpierw muszę uzyskać najlepszą formę na mistrzostwa świata. W mojej specjalności konkurencja jest tak silna, że w przedziale jednej sekundy mieści się 10-12 zawodników.
- Czy słabsze wyniki minionej zimy nie obniżyły pańskiej wartości marketingowej?
- Chyba nie. Nadal jestem mistrzem olimpijskim (śmiech). Mam kilkuletni kontrakt z Okręgową Spółdzielnią Mleczarską w Łowiczu i kontrakt do końca tego roku z firmą Zelmer jako ambasador golarek elektrycznych. To wynika z mojego nazwiska. Trwają rozmowy o ewentualnym przedłużeniu go (poprzednia kampania miała nazwę "Gładki przejazd" - przyp. red.).
- Wciąż znajduje pan cza, by pełnić łużbę w zawodowej traży pożarnej?
- W tym roku zebrałoby się kilka tygodni. Jestem w sekcji, która wyrusza do akcji. Zdarzało mi się więc gaszenie ognia, usuwanie skutków działania żywiołów czy wyciąganie ludzi z pojazdów, które uległy wypadkowi. Po dwuletnim kursie przeszedłem do wyższego korpusu w straży i z sekcyjnego zostałem młodszym aspirantem.