- Od razu zapisałem się na studia magisterskie. Pewnie znowu zejdzie mi dłużej niż normalnie, bo treningi i starty wymagają wiele roboty. Ale na razie nie planuję zakończenia kariery sportowej. Jak już ją skończę, zajmę się staraniem o tytuł profesora. Obliczyłem, że mogę do niego dojść w wieku 84 lat - mówi z zaraźliwym śmiechem.
Na razie nie idzie mu tylko na skoczni narciarskiej. W czterech konkursach indywidualnych PŚ zajmował lokaty od 7. do 16. - Ale forma jest, chociaż stać mnie na jeszcze lepsze skoki. Czuję się bardzo dobrze przygotowany, szczególnie fizycznie. A że zdarzają się błędy techniczne? To dopiero początek sezonu. Dwa tygodnie temu w Ruce nie złapałem rytmu, a tydzień temu w Niżnym Tagile niekorzystnie "kręcił" wiatr. Sezon trwa do końca marca, już jestem niedaleko od złapania rytmu - uspokaja.
Być może powinien też Piotr poćwiczyć przyjmowanie właściwej postawy przy kontroli kostiumu po niedawnej wpadce, która zabrała polskiej drużynie miejsce na podium w Ruce. - Zawsze umiałem tę postawę przyjąć - zaprzecza. - Nie wiem, czy była to moja wina, czy maszynki do pomiaru. Kombinezon też miałem prawidłowy, wielokrotnie sprawdzany. Czasu nie cofnę, ale do kontroli nadal staję tak, jak poprzednio.
Do Titisee, gdzie w ten weekend rozgrywane będą kolejne zawody Pucharu Świata, zabrał ze sobą gitarę klasyczną. - To teraz mój podstawowy bagaż - mówi Żyła. - Tuż przed wyjazdem byłem na kolejnej lekcji gry i nauczyłem się pewnej świątecznej melodii. A w ogóle to coraz lepiej mi wychodzi brzdąkanie na gitarze i coraz więcej sprawia mi radości.
* Wczorajsze kwalifikacje w Titisee z powodu zbyt silnego wiatru przeniesiono na sobotę na godz. 14.30