Iga Świątek w ubiegłym tygodniu po raz pierwszy w karierze przegrała mecz w Stuttgarcie - w półfinale turnieju WTA 500 lepsza okazała się Jelena Rybakina. Kazaszka poszła później za ciosem i wygrała cały turniej (oraz ekskluzywne Porsche, które dwukrotnie zgarniała Polka), ale nie zmieniła układu rankingu WTA. W nim niepodważalnie prowadzi Świątek, która w poniedziałek rozpoczęła 100. tydzień na fotelu liderki. W historii lepiej radziły sobie tylko Steffi Graf (377 tyg.), Martina Navratilova (332), Serena Williams (319), Chris Evert (260), Martina Hingis (209), Monica Seles (178), Ashleigh Barty (121) i Justine Henin (117). Raszynianka jest już pośród największych legend dyscypliny, a dopiero w maju skończy 23 lata. Niewykluczone, że jeszcze bardziej wyśrubuje swój wynik, choć w tym roku może dopaść "tylko" Henin i Barty. Nic dziwnego, że jej wyczyny pobudzają wyobraźnię i spotykają się z wielkim uznaniem. Najlepiej świadczą o tym ostatnie słowa byłej tenisistki Katarzyny Strączy dla Interii.
Aż nas nosi po tych słowach o Idze Świątek!
- Z tym człowiek się rodzi. Wiele zawodniczek szybko osiąga pewien poziom, ale nie w taki sposób jak Iga. Przecież Aryna Sabalenka również ma świetne okresy, ale brakuje jej właśnie tego, by długo utrzymać najwyższy poziom. A Iga to potrafi. Można tu mówić o wpływie treningów, teamu, trafianiu z formą, ale to sprowadza się do jednego - Iga jest królową tenisa - przyznała 44-latka, która jest obecnie trenerką. Strączy porównała też Świątek do jednej z legend, która wyprzedza ją w historycznym zestawieniu liderek rankingu WTA.
- Teraz Iga przypomina mi Martinę Hingis, dopóki nie pojawiły się siostry Williams. Ona też zaczęła młodo grać i była fenomenem. Z kolei do porównania Igi ze Steffi Graf trochę jeszcze brakuje, bo Niemka w jednym roku wygrała cztery turnieje wielkoszlemowe i igrzyska olimpijskie, ale wszystko przed Igą - zakończyła z nadzieją była polska tenisistka.