– Czy mecz z Naomi Osaką to było paliwo do następnych wygranych dla Igi Świątek?
– I tak, i nie... W imprezie wielkoszlemowej wiele było takich przypadków w historii, gdzie ktoś bronił piłek meczowych, wychodził z tarapatów i nawet wygrywał później turniej, a "nie" dlatego, że kolejne rywalki Igi grały w tenisa zupełnie inaczej niż Japonka. Naomi Osaka z tymi prędkościami, z tą swoją siłą i doświadczeniem, z wygranymi szlemami, z dobrym poruszaniem się, które pokazała w tym meczu: to była zawodniczka wyższej klasy niż Bouzkova i Potapowa, które nic ciekawego nie pokazały. Marketa Vondrousova, która po prostu od Igi jest dużo słabsza fizycznie, gra subtelnie, próbowała grać finezyjnie, ale była absolutnie zdominowana, nie miała czasu. Musiała grać w takim tempie, które proponowała Iga. Te kolejne rywalki "tenisowo" były zupełnie inne, ale rzeczywiście może się po tym turnieju okazać, oby tak było, że najtrudniejsze nie muszą być wcale te ostatnie mecze, tylko wymagające pierwsze rundy, gdzie już można trafić na kogoś bardzo mocnego.
– Iga Świątek z pewnością nie jest ulubioną rywalką Cori Gauff. Można śmiało powiedzieć, że Amerykanka może mieć kompleks Polki. Czy Ty widzisz szansę dla Gauff w meczu z Igą?
– Mówiąc szczerze, to nie widzę dla niej dużych szans... Jakieś szanse trzeba zawsze tenisistkom na tym poziomie zostawiać, bo to jest jednak sport, niespodzianki się zdarzają. Tutaj za poprzednie mecze Iga nie zostanie wynagrodzona tym, że ten ten z Gauff rozpocznie się od 3:0 czy 5:1, więc ta praca zacznie się od nowa. Odnosząc się jednak do historii ich spotkań - ona była brutalna, jednostronna, Amerykanka wielokrotnie nie miała żadnego momentu, żeby się zaczepić, nawet nie w meczu, tylko w secie. Jedno wygrane spotkanie Coco, dziesięć porażek: to jest bilans brutalny i po prostu Iga wie, jak grać z Gauff. A z kolei Gauff jest trudno te swoje słabsze strony ukryć. Plan Igi zawsze jest podobny, zawsze jest w miarę przejrzysty. Przed tymi ważnymi meczami z Gauff czasami kontaktowałem się z trenerem Tomkiem Wiktorowskim. I zazwyczaj on wspominał o tym, że trzeba grać Amerykance przez forehand. To wie cały tour, wszystkie rywalki. Tam można wymuszać błędy, tam można czasami poczekać na jej błędy własne. I otwierać stronę backhandową, jeżeli ten forehand Gauff wróci w postaci "krótszej" piłki.Jest dużo kluczy do sukcesu. Ten taktyczny sukces prowadzi właśnie przez tę stronę, przez forehand Amerykanki. Jest uznawane za uderzenie takie mniej stabilne, mniej pewne, przynoszące trochę błędów. Natomiast bilans 10 do 1... to nie było 10 do 1 po meczach 7-6, 5-7, 6-3, tylko to były mecze, gdzie Iga traciła po kilka gemów. Nie będę zaskoczony, jeżeli ten półfinał wpisze się w tę tendencję, która się utrzymuje w tej rywalizacji. Gauff nie ma za bardzo na czym budować pewności siebie, ale wiadomo, że tenisistka tej klasy, też wielkoszlemowa mistrzyni, tenisistka absolutnej czołówki rankingu, ma tyle doświadczenia, żeby jej nie lekceważyć.
– Tylko dodam do tego, że były przecież w historii tenisa takie rywalizacje dwóch wielkich. Choć nie chcę absolutnie jeszcze porównywać, szczególnie Gauff, do żadnej z tych, które za moment wymienię. Ale gdy przypomnimy sobie rywalizację Sereny Williams z Marią Szarapową, czyli w tamtym okresie dwóch najlepszych tenisistek na świecie, to też była rywalizacja jednostronna. Serena wygrywała wszystko, co było do wygrania. Także te dwie-trzy pozycje rankingowe czasami robią różnicę nie z byle powodu. Nie mówię, że zawsze pierwsza ogra trzecią czy czwartą wysoko, ale akurat styl Amerykanki wydaje się odpowiadać Idze.
– Czy ten otwarty dach w Paryżu to naprawdę spory handicap dla Igi?
– Ja bym nie traktował tego jako jakąś przewagę z prostej przyczyny. Ten turniej jest organizowany po to, żeby grać bez dachu. Ten dach ma pomagać, ten dach ma ratować organizatorów, telewizje, cały rytm imprezy na tych największych kortach. Ale to nie jest turniej halowy, tylko turniej rozgrywany na kortach otwartych, więc te warunki, które miała Iga w tych ostatnich meczach, grając przy otwartym dachu, były naturalnymi dla tego obiektu. Mówiliśmy o tym podczas meczu z Osaką, że dach w tym konkretnym przypadku może trochę sprzyjać Japonce, ale sprzyjać to nie oznacza robić z Naomi faworytki. Szczerze mówiąc, wydaje mi się, że to w ogóle nie powinien być jakiś szerszy temat do dyskusji, bo jeżeli padałoby teraz np. do końca turnieju, to trzeba będzie grać pod dachem. Jeżeli tego deszczu nie będzie, będziemy grali klasycznie, więc z perspektywy nawet widza cieszę się, że ten drugi dach z Paryżu powstał, bo zabezpieczyliśmy dwa korty i dzięki temu mieliśmy co oglądać w tym pierwszym tygodniu, który był strasznie poszarpany i trudny, uciążliwy. Myślę, że nie tylko dla tenisistów, dla całej obsługi na kortach organizatorów i nas wszystkich oglądających.
– To była zaskakująca środa, bowiem Aryna Sabalenka i Jelena Rybakina odpadły, ale też smutna, bowiem na kort nie wyszedł Novak Djoković. Co dalej z Serbem?
– Będzie pierwszy finał bez Wielkiej Trójki od 20 lat.Zawsze jest smutno, gdy wielki mistrz wycofuje się z imprezy. Wydawało się, że mecz z Francisco Cerundolo wpisuje się w taką historię kilku występów Djokovica, które trudno zrozumieć, bo zmieniają się tak naprawdę z każdą minutą na korcie. To był dla mnie absolutnie najdziwniejszy mecz turnieju, którego wszystkich momentów nie jestem w stanie do dziś wytłumaczyć, ale okazało się, że ten uraz jest na tyle poważny, że Novak musiał się wycofać.
– Myślę, że jego udział w Wimbledonie jest pod dużym znakiem zapytania. Porozmawiałem z kilkoma osobami, które o ludzkim zdrowiu wiedzą więcej niż ja, i mają duże wątpliwości, czy on będzie gotowy na to, żeby polecieć na trawę.
– Nie chciałbym wystawiać tutaj żadnej diagnozy, ale kończy się pewna era, bo to nam się splotło idealnie z tym, że będziemy mieli nowego lidera, 22-letniego Jannika Sinnera. Człowieka, który jest przedstawicielem zupełnie innej generacji, nowej, świeżej, między nim a Novakiem jest 15 lat różnicy. Kiedyś to się musiało wydarzyć, chociaż mam nadzieję, że to nie jest jeszcze pożegnanie Nowaka Djokovica. Musimy się coraz częściej do takich obrazków przyzwyczajać. Z rozgrywek odszedł Federer, Nadal nie jest niezniszczalny, co pokazują ostatnie lata. Djokovic też zaczął mieć swoje problemy. Oczywiście on mówi, że to jest sprawa kortu, że to są złe warunki. Nawet tacy wielcy mistrzowie jak Alex Corretja i Max Wilander, którzy tam grywali i odnosili sukcesy, spacerują w tym roku po kortach i nie nie do końca się z tym zgadzają. Na stan kortu wpływ miała pogoda - wyszło słońce, zrobiło się bardziej sucho, wiatr wywiał trochę mączki. Myślę, że wszyscy przyzwyczajamy się powoli do tego, że w finale ważnych turniejów nie ma już tak często tych weteranów, których uwielbiamy i na których część osób oglądających dziś tenis się pewnie wychowała.