Jej rywalka, Słowaczka Dominika Cibulkova (20 l.), właśnie zanotowała najlepszy wynik w karierze: półfinał wielkoszlemowego Roland Garros. Dzięki temu awansowała na 13. miejsce w światowym rankingu. Zdecydowanie jednak nie jest specjalistką od gry na trawie. - I to jest właśnie szansa Uli - nie ma wątpliwości Robert Radwański (47 l.), ojciec i trener sióstr.
Dla Uli stawką dzisiejszego meczu jest nie tylko awans do trzeciej rundy turnieju wielkoszlemowego (co nie udało się jej nigdy wcześniej), lecz także największa premia w karierze - 29 200 funtów, czyli ponad 155 tysięcy złotych!
Do tej pory Cibulkova nigdy nie grała z młodszą z sióstr Radwańskich, ma za to fatalne wspomnienia z meczów ze starszą, Agnieszką. - Grały ze sobą trzy razy i za każdym razem Iśka przerabiała ją na zupę cebulową - śmieje się papa Radwański. - Dzisiaj będzie podobnie. Czemu? Bo u nas w rodzinie nikt nie płacze nad cebulą!
Blisko płaczu była za to wczoraj jedna z faworytek turnieju - Karolina Woźniacka (19 l.). Pochodząca z Polski dziewiąta zawodniczka światowego rankingu koszmarnie męczyła się z 38-letnią Kimiko Date Krumm. Japonka jest dopiero 142. na świecie, ale postawiła faworytce bardzo trudne warunki. - To cud, że córka wygrała - powiedział "Super Expressowi" Piotr Woźniacki, ojciec Karoliny, po zwycięstwie 5:7, 6:3, 6:1.
- Zawsze ją uczyłem, że starszych trzeba szanować. Ale nie do końca to miałem na myśli - dodał ze śmiechem.