Iga Świątek swój ostatni mecz zagrała 5 września. Przegrała wtedy w ćwierćfinale US Open z Jessicą Pegulą i od tamtej pory nie wróciła na kort, choć w pierwotnych planach miała występy w turniejach w Seulu i Pekinie. Brakuje jej też na liście zgłoszeń w Tokio, gdzie zawodniczki pojawią się 21 października. Dwa tygodnie wcześniej liderka rankingu WTA ma jednak zagrać w Wuhan, ale jej kibice coraz bardziej martwią się także o ten występ. Rezygnacje 23-latki są owiane sporą tajemnicą, a oficjalny komunikat przed Pekinem mówił o "sprawach prywatnych". To tylko podsyciło niepokój fanów, ale na razie wciąż nie wiadomo, co dokładnie dzieje się ze Świątek. Spokój zachowuje jednak jej były trener, Paweł Ostrowski, który stara się też uspokoić zaniepokojonych kibiców.
Były trener Igi Świątek mocno o jej rezygnacjach
Ostrowski w przeszłości współpracował ze Świątek w czasach juniorskich, a teraz broni jej decyzji. - Wszyscy się przyzwyczailiśmy do tego, że Świątek jest niezniszczalna, że to maszyna z Raszyna, a ona jest tylko człowiekiem. Przypomnijmy sobie, jak intensywną miała pierwszą połowę sezonu, a później doszły jeszcze igrzyska. Wszyscy wiemy, ile ją kosztowały fizycznie i mentalnie. W pewnym momencie organizm zaczyna dawać sygnały, że trzeba przyhamować. Pojawiają się mikrourazy, które mogą przekształcić się w coś poważniejszego - przekonuje w rozmowie z "Faktem". Zwraca też uwagę na pewien brak konsekwencji wśród kibiców.
- Zresztą nie tylko Iga tak robi, weźmy choćby Arynę Sabalenkę. Gdy rywalki robią sobie przerwy, to na nikim w Polsce nie robi to wrażenia, a gdy Iga potrzebuje oddechu, to zaraz jest narodowy dramat - słowa byłego trenera m.in. Marty Domachowskiej i Angelique Kerber dają do myślenia.
Przypomnijmy, że po rezygnacji z gry w Seulu i Pekinie najbliższym turniejem Świątek ma być ten w Wuhan (7-13 października). Później może jeszcze wystąpić w WTA Finals i finałach Billie Jean King Cup.