W Gdyni, obserwując siostry Radwańskie, Solorz i Krauze prowadzili przyjacielskie rozmowy. Także o tenisie. - Nie wykluczam, że znów będę sponsorował tenis - mówi "Super Expressowi" Ryszard Krauze.
Znów, bo przez kilka lat Krauze przeznaczał na rozwój tej dyscypliny wiele milionów złotych. Za jego pieniądze najlepsi zawodnicy w Polsce (także siostry Radwańskie) trenowali i startowali, a później oddawali część zarobków PZT na szkolenie młodzieży.
- Jeśli przyłożyłem się do rozwoju kariery Agnieszki i Uli, to jestem bardzo dumny - nie ukrywa Krauze. - Teraz moja pomoc już im chyba nie jest potrzebna, znakomicie sobie radzą same. Ale jest wielu młodych i zdolnych tenisistów, którzy bez wsparcia finansowego będą mieli bardzo trudno. Nie wykluczam, że znów zaangażuję się w finansową pomoc dla polskiego tenisa. Słyszałem, że pan Solorz też ma jakieś pomysły... - dodaje tajemniczo szef Prokomu.
Siostry Radwańskie rzeczywiście dobrze sobie radzą finansowo. W ubiegłym roku na światowych kortach zarobiły kilka milionów złotych! Do tego dochodzą pieniądze z kontraktu z firmą Babolat (rakiety tenisowe).
- To nie do końca tak - prostuje Robert Radwański (47 l.), ojciec i trener sióstr. - Na życie nam nie brakuje, ale nie jesteśmy milionerami. Ostatnio podsumowałem wydatki. Wyszło mi, że na same bilety lotnicze dla Agnieszki, Uli, mojej żony i dla mnie wydaliśmy w 2008 roku około 700 tysięcy złotych! Sama podróż do Australii kosztuje tyle, co dobrej klasy samochód. Taniej by było latać klasą ekonomiczną, ale to nie wchodzi w grę. Lot do Australii trwa wiele godzin. Córki muszą mieć do dyspozycji wygodne fotele, w których mogą spać. W przeciwnym razie nie byłyby w stanie grać potem w tenisa.
Radwański ma więc nadzieję, że uda mu się znaleźć sponsora dla córek. W Gdyni długo rozmawiał zarówno z Zygmuntem Solorzem-Żakiem, jak i Ryszardem Krauze.
- Dopinamy też ostatnie szczegóły kontraktu z jednym z producentów strojów - zdradza polski "papa Williams". - Nie powiem nic więcej, żeby nie zapeszyć, bo w tej kwestii prześladuje nas jakiś pech. Kilka razy byliśmy już o krok od podpisania i zawsze coś stawało na przeszkodzie...