W tle niezwykłych sukcesów polskiego tenisa rozgrywa się także bardzo przykra historia. W materiale Onetu z końca października pojawiło się kilka relacji osób powiązanych z ówczesnym prezesem PZT, Mirosławem Skrzypczyńskim, w którym zarzucano mu znęcanie się fizyczne nad rodziną i podopiecznymi sprzed lat, a nawet oskarżenia o molestowanie seksualne. Później część z tenisistek, które przed laty miały przeżywać horror pracując ze Skrzypczyńskim, ujawniło swoje personalia, by nadać mocy swojemu przekazowi i próbie ujawnienia prawdy. Materiały Onetu przyniosły pewien skutek, bo Skrzypczyński przestał być prezesem PZT i zakończył wszystkie pełnione tam funkcje. Teraz do głosu oskarżycieli byłego prezesa Polskiego Związku Tenisowego dołączyła była zawodniczka, w przeszłości znajoma i partnerka deblowa żony Skrzypczyńskiego. W artykule Onetu Katarzyna Teodorowicz oskarża Skrzypczyńskiego o poważne rzeczy – jej zdaniem, Skrzypczyński, wówczas zawodnik, miał odurzyć ją, by ta... przegrała mecz z jego partnerką życiową, Renatą.
Kolejne, poważne oskarżenia wobec Skrzypczyńskiego
Katarzyna Teodorowicz opowiedziała historię z 1990 roku, gdy razem z Renatą Skrzypczyńską (pozostała przy nazwisku męża, choć już nie są małżeństwem) pojechała na mistrzostwa Polski. Mirosław Skrzypczyński nie chciał odstępować partnerki i zameldował się z nimi w jednym pokoju hotelowym. – W deblu zdobyłyśmy z Renatą złoto. Miałam wtedy siedemnaście lat, ona była o sześć lat starsza. W zawodach singlowych spotkałyśmy się w półfinale. Okazała się lepsza, zresztą wynik pamiętam do tej pory: wygrała w dwóch setach 6:4, 6:4. Podczas gry czułam się dziwnie. Coś dziwnego zaczęło się ze mną dziać. Początkowo uznałam to za rezultat zmęczenia, które mogło narosnąć w poprzednich dniach – mówi Teodorowicz w rozmowie z Onetem. Okazało się, że to był początek kłopotów.
Młoda wówczas zawodniczka przespała całą drogę do domu, a później także noc, cały dzień i kolejną noc. To wywołało duże podejrzenia u niej i rodziny. – Poszłyśmy na badanie krwi i rzeczywiście: wyniki wskazały na obecność dziwnej substancji, wskazującej na to, że przed meczem sięgnęłam po środki nasenne. Mama była przerażona – opowiada polska olimpijka.
Teodorowicz i jej mama zaczęły podejrzewać Skrzypczyńskiego, który mógł dodać jej coś do posiłku w hotelu. Pewności zawodniczka nabrała rok później. – Skrzypczyński sam się zresztą do wszystkiego przyznał w rozmowie z zawodnikami Górnika Bytom. (…) Chwalił się, że może spokojnie się bawić, bo jego żona śpi i na pewno się nie obudzi. Mówiąc "bawić", miał na myśli możliwość spoufalania się z inną kobietą, zresztą tenisistką innego śląskiego klubu. Moi klubowi koledzy spytali, czy nie obawia się, że Renata nagle się przebudzi i go nakryje. Wtedy wytłumaczył, że wsypał jej środki nasenne do drinka i dzięki temu nie musi się martwić. Trochę się wtedy wystraszyli i zaczęli dopytywać, czy on na pewno wie, ile tego dosypać, by nie stała się jej jakaś krzywda. Odpowiedział: "Kiedyś Kasi Teodorowicz też dosypałem i widzicie, jak dobrze się ma" – usłyszała od jednego z uczestników imprezy, na której Skrzypczyński opowiedział o zdarzeniu. W rozmowie z Onetem Katarzyna Teodorowicz zapewniła, że jeśli zajdzie potrzeba, to powtórzy swoje słowa przed sądem.