Ula lubi lać gwiazdy

2009-03-16 9:00

Zawodniczka z drugiej setki rankingu w dwóch wielkich turniejach eliminuje dwie zawodniczki z pierwszej dziesiątki świata. Takie rzeczy zdarzają się wyjątkowo rzadko, a tenisistki, którym się to udało, zwykle same dołączają do światowej czołówki. -  Nie mam nic przeciwko - śmieje się radośnie Ula Radwańska (19 l.).

Młodsza z sióstr Radwańskich właśnie osiągnęła najcenniejszy wynik w karierze. W drugiej rundzie wielkiego turnieju w Indian Wells (pula nagród 4,5 mln dolarów) odesłała do domu słynną Swietłanę Kuzniecową (24 l.).

Najcenniejszy skalp

Rosjanka to była wiceliderka światowego rankingu (obecnie 8.), zwyciężczyni US Open 2004 i finalistka turnieju w Indian Wells sprzed roku. Ze 107. na świecie Ulą przegrała jednak 2:6, 6:4, 3:6.

- To najcenniejsze zwycięstwo w mojej karierze. Czego miałam się bać? Przecież to taka sama dziewczyna jak ja. Agnieszka kilka razy z nią wygrała i przed meczem dała mi parę rad. No i pomogło! - mówi nam szczęśliwa Ula.

To kolejne sensacyjne zwycięstwo Uli nad zawodniczką z pierwszej dziesiątki. Niecały miesiąc temu w Dubaju wygrała ze swoją siostrą Agnieszką (10. na świecie). - Chyba lubię lać gwiazdy - przyznaje Ula ze śmiechem.

Isia wraca do gry

Wiele wskazuje na to, że młodsza z sióstr Radwańskich sama wkrótce będzie gwiazdą. Za awans do 3. rundy w Indian Wells dostanie 80 punktów, które dadzą jej awans w okolice 90. pozycji. - A to dopiero początek - zapewnia Robert Radwański (46 l.), ojciec i trener sióstr. - Najtrudniej jest właśnie wskoczyć do pierwszej setki. Potem bez eliminacji gra się we wszystkich turniejach wielkoszlemowych oraz innych dużych imprezach. Kiedy jest się poza setką, trzeba walczyć o dzikie karty, przebijać się przez eliminacje. Cieszę się, że to już za nami. Teraz mam nadzieję, że Ula błyskawicznie wskoczy do pięćdziesiątki.

W Indian Wells nie tylko Ula spisuje się bardzo dobrze. Klątwę szybkich porażek zdjęła też jej starsza siostra Agnieszka (20 l.). W drugiej rundzie rozstawiona z numerem 7 Isia przez ponad 2 godziny męczyła się z 41. na świecie Samanthą Stosur (25 l.), ale ostatecznie wygrała 3:6, 6:3, 7:5.

- Australijka grała znakomicie, posłała aż 14 asów serwisowych, a mimo to przegrała - opowiada "Super Expressowi" Isia. - Wreszcie jestem zdrowa, nic mi nie dokucza. Wracam do gry!

Najnowsze