W wyniku losowania wszyscy Polacy trafili do części drabinki, która swoje zmagania na Wimbledonie rozpoczęła we wtorek. W poniedziałek stało się jasne, że będzie to prawdziwy "polski dzień", a od samego rana kibice mogli podziwiać Huberta Hurkacza. Ten jako jedyny z Polaków trafił do porannej sesji i na własnej skórze odczuł londyński deszcz, który kilka razy torpedował mecze, jednak polskiemu tenisiście udało się awansować do 2. rundy po zwycięstwie z Radu Albotem (5:7, 6:4, 6:3, 6:4). Niestabilna pogoda nie miała wpływu na spotkanie Igi Świątek z Sofią Kenin, które zostało zaplanowane na zadaszonym korcie numer 1. Takiego szczęścia nie miały Magda Linette i Magdalena Fręch, które według wtorkowego planu gier miały rozegrać ostatnie mecze na zewnętrznych kortach 18 i 14, co w związku z opóźnieniem okazało się niemożliwe.
Chwilę przed godziną 19 czasu polskiego (18 w Londynie) organizatorzy dokonali wielkich zmian w planie gier. Zdecydowana większość wieczornych meczów została odwołana i przeniesiona na środę. Ma to związek z ciszą nocną od godziny 23 czasu lokalnego, która od lat obowiązuje na Wimbledonie. W przeciwieństwie do pozostałych szlemów, w Londynie nie można grać w środku nocy. Tym samym mecze Linette z Eliną Switoliną i Fręch z Beatriz Haddad Maią mają odbyć się w środę. Niepokojące są jednak prognozy, które mówią o możliwym deszczu w stolicy Wielkiej Brytanii.