Keys zrobiła wiele, byle tylko oddać triumf Rumunce. Amerykanka, debiutująca w turnieju finałowym sezonu, popełniła w trakcie dwóch setów aż 41 niewymuszonych błędów. Halep, nie grająca porywającego tenisa, ledwie 12. I to właśnie regularność bardziej doświadczonej tenisistki przyniosła jej sukces. 21-letnia Keys wyraźnie nie potrafiła złapać odpowiedniego tempa. Biła mocno, ale nie wtedy, gdy było trzeba. Konstultowała się z trenerem Thomasem Hogstedtem, ale wyraźnie we znaki dawała jej się niedawno przebyta choroba. - Chcę udowodnić, że nie znalazłam się w tym miejscu bez powodu - mówiła zawodniczka z USA przed debiutem w WTA Finals. Udało się średnio, chociaż ona sukces i tak już może zapisać na swoim koncie. Od 2005 roku wśród najlepszych zawodniczek sezonu znajdowały się tylko dwie amerykańskie tenisistki. Obie miały na nazwisko Williams.
Niestety, na pierwszy triumf Keys wciąż musi czekać. 21-latka przegrała z Halep po ledwie jednej godzinie i ośmiu minutach. Rumunka, co zrozumiałe, objęła w ten sposób prowadzenie w grupie czerwonej i pozostanie tak do zakończenia starcia Angelique Kerber z Dominiką Cibulkovą. W poniedziałek na arenie pojawią się tenisistki z grupy białej. Agnieszka Radwańska - najlepsza tutaj rok temu - powalczy z Rosjanką Swietłaną Kuzniecową, a Garbine Muguruza z Karoliną Pliskową.
Simona Halep (Rumunia) - Madison Keys (USA) 6:2, 6:4
