Halowe MŚ. Kamila Stepaniuk-Lićwinko chce skoczyć po medal

2014-03-07 3:30

Od kilku lat jest najlepsza w Polsce w skoku wzwyż. Ale dopiero w tym sezonie Kamila Stepaniuk-Lićwinko (28 l.) wskoczyła do światowej czołówki (dwukrotnie pokonała 200 cm, co jest w tym roku drugim wynikiem na świecie, za Rosjanką Kuczyną - 201 cm).

"Super Express": - Dlaczego tak długo trwała pani droga ku szczytowi?

Kamila Lićwinko: - Na pewno swój udział miały kontuzje, w tym długo diagnozowany uraz stopy, który zabrał mi cały rok 2011. Ale widać dzisiaj, że trzeba było zmian w treningu. Po dziesięciu latach pracy z trenerem Kuczyńskim, który dużo mnie nauczył, trzeba było czegoś innego. Zaczęłam pracować w Michałem Lićwinką, byłym kulomiotem, pojawiły się nowe bodźce treningowe. Przed letnim sezonem 2013 powiedziałam sobie "wóz albo przewóz". I udało się. Wróciła radość skakania, a wraz z dobrymi wynikami odpowiednia mobilizacja do treningu. A z Michałem pobraliśmy się pięć miesięcy temu.

- Podobno mąż z żoną nie stanowią dobrej pary w sporcie…

- Nam to na razie wychodzi, udaje się oddzielić sprawy prywatne od zawodowych. A przypomnę, że z mężem trenuje też na przykład Ania Rogowska.

- Chciałaby pani coś zmienić w swojej sylwetce?

- Chyba niczego bym nie zmieniała. Mierzę 184 cm i wystarczy. Wzrost był zresztą moim kompleksem, bo zawsze wyróżniałam się w szkole wśród kolegów. Marzyłam, żeby chociaż przyszły mąż był wyższy ode mnie. Na szczęście tak właśnie się zdarzyło. A kłopot, jaki mi się zdarza, to kupno odpowiednich spodni. Z butami problemu nie ma, bo mam zwykłą stopę: numer 41. Szpilek nie wkładam dlatego, że źle bym się w nich czuła.

- Drażnią panią dowcipy o blondynkach?

- Blondynką byłam zawsze i takie dowcipy mnie nie irytują. Jak są dobre, to potrafię je nawet powtórzyć.

Zobacz koniecznie: PROGRAM Halowych Mistrzostw Świata w Lekkoatletyce Sopot 2014

Najnowsze