PLK. Finał, 5. mecz. Śląsk – Legia. Typy, kursy (27.05.2022)

Po dwóch wygranych w Warszawie, Śląsk jest tylko o krok od mistrzostwa Polski. Oba spotkania były bardzo wyrównane, a ich losy rozstrzygały się w ostatnich minutach, a w przypadku ostatniej gry, nawet w ostatnich sekundach. Śląsk swoją jakością, doświadczeniem, przy odrobinie szczęścia, przechylał szalę zwycięstwa na swoją korzyść.

W miniony wtorek oba zespoły dobrze broniły, choć trudno przesądzać, czy słaba skuteczność zespołów wynikała z tak dobrej obrony rywali, czy nieporadności pod koszem zespołów atakujących. Legia wygrała tylko 1. kwartę, 6-oma punktami. W kolejnych lepszy był Śląsk – trzema i jednym punktem. W końcówce ostatniej Legia prowadziła już 4 punktami, ale od tej pory nie zdobyła punktu, a Śląsk 7 i wygrał 66:63. Sam wynik wskazuje, jak mizernie skuteczne były drużyny. W Śląsku bohaterem był Travis Trice, chyba najlepszy zawodnik w Energa Basket Lidze, który w końcówce grał i punktował fantastycznie.

Los obu drużyn w play-offach był inny. Śląsk przechodził do kolejnych rund po maksymalnej liczbie meczów, czyli 5. Ale ćwierćfinał i półfinał miały zupełnie inne scenariusze. Z Zastalem Zielona Góra wrocławianie przegrali dwa pierwsze wyjazdowe spotkania (90:103, 83:85), a następnie odnieśli trzy zwycięstwa. Dwa u siebie (95:68, 87:80), następnie na parkiecie rywala (86:80).

Półfinał to była droga przez mękę, a wszystkie spotkania w rywalizacji Śląska z Czarnymi Słupsk (wygrany sezonu zasadniczego) wygrali goście. Najpierw dwukrotnie Śląsk w Słupsku (77:57, 91:66). Potem we Wrocławiu doszło do niezrozumiale słabego meczu Śląska, który przegrał aż 60:123. Drugie domowe spotkanie, to także wyraźna porażka wrocławian – 69:89. W decydującej grze lepsi byli wrocławianie, 81:71.

Legia w ćwierćfinale i półfinale wygrywała po 3:0. Najpierw ze Stalą Ostrów Wielkopolski – 82:78, 67:64 (na wyjeździe) i 85:81 u siebie. Następnie wyeliminowała Anwil Włocławek (83:79pd., 77:71 i 87:77. Jak widać, legioniści maksymalnie ogrywali rywali w play-offach 10 punktami. Rzadko jednak zdarzało się, aby nie kontrolowali tego, co dzieje się na parkiecie.