Bartosz Huzarski po strasznej kraksie w Tour de France: Mam rozcięty bok, ale jadę dalej

2015-07-07 17:06

Takiego karambolu podczas wielkiego Touru nie było od lat. Na 60. km przed metą trzeciego etapu Tour de France doszło do wypadku, w którym uczestniczyło ponad trzydziestu kolarzy. Wśród poszkodowanych był też Polak Bartosz Huzarski (35 l., Bora – Argon 18). – Upadki to dla nas normalka, ale w poniedziałek chłopaki wyskakiwali z rowerów jak z katapulty. Ja też oberwałem, ale zrobię wszystko żeby dojechać do mety 21. etapu w Paryżu – obiecuje czytelnikom „Super Expressu” Huzar.

Super Express: - Jak ta kraksa wyglądała z peletonu?

Bartosz Huzarski: - Byłem z tyłu i początkowo nie zdawałem sobie sprawy z jej rozmiarów. Dopiero kiedy jadący tuż przede mną zaczęli nagle hamować, a potem się przewracać, zorientowałem się, że sprawa jest poważna. Pędziliśmy przecież ponad 70 km na godzinę. Ja zdążyłem wyhamować do 5 km/h. Ale i tak się wywróciłem. Na szczęście wiem jak upadać i nic wielkiego mi się nie stało. Mam tylko rozcięty bok, tuż nad biodrem. Ale już się goi. Nie trzeba było nawet zszywać. Jadę dalej.

- Media podawały, że w karambolu uczestniczył również  Michał Gołaś.

- Michał też leżał, tyle że kilometr dalej. Tej drugiej wywrotki telewizja już nie pokazywała.

- Po kraksie wyścig został wstrzymany na ponad 20 minut.

- Dlatego, że za peletonem nie jechały karetki. Wszystkie siły medyczne zabezpieczające wyścig, pomagały rannym. Do końca było jeszcze 60. km niebezpiecznej trasy i ryzyko, że coś może się jeszcze stać było za duże, żeby jechać bez lekarzy. Organizatorzy postanowili uspokoić sytuację i poczekać na ambulanse.

- W przeszłości zdarzało się, że po wstrzymaniu wyścigu po poważnym wypadku, kolarze sami decydowali, by zakończyć etap, tam gdzie nastąpił przymusowy postój. Czekając na rozwój wypadków rozważaliście taką możliwość?

- Nie wiem, może jakieś rozmowy były. Kiedy ja dojechałem do grupy, emocje już trochę opadły. Nie słyszałem głosów namawiających do zejścia z rowerów.

- W 2012 roku był pan drugi na dziesiątym etapie Giro d’Italia, a rok później trzeci na 16. etapie Vuelta a Espana. Teraz celuje pan w podium TdF?

-  W górach będę chciał się urwać i powalczyć o jakieś fajne miejsce. Na szczęście u nas w drużynie nie ma takiego lidera jak Contador, na którego muszą pracować pozostali. Jak jest okazja, to nikt nie zabrania poharcować.

- To jest pan w lepszej sytuacji niż Rafał Majka, który w Tinkoff –Saxo musi jechać dla Contadora. Na co stać jego i Michała Kwiatkowskiego?

- Kiedy w niedzielę rozmawiałem z „Mają”, to żałował, że musi zwalniać i zostawać, żeby oszczędzać siły na góry, gdzie ma pomagać Hiszpanowi. Rafał czuje się mocny i chciałby już teraz to pokazać. Michał też jest silny i jeszcze w tym wyścigu  pokaże rywalom plecy.

Najnowsze