Austriacki zawodnik był zamieszany w aferę dopingową, znaną jako Operacja Aderlass. Chodziło o szeroko zakrojony doping krwi, z udziałem zawodników narciarstwa klasycznego, łyżwiarstwa szybkiego i kolarstwa, którzy korzystali z „porad” niemieckiego lekarza Marka Schmidta. Klienci doktora z Erfurtu przechodzili transfuzję, dzięki której ich organizm otrzymywał nielegalne wzmocnienie „podrasowaną” krwią. Proceder wyszedł na jaw na początku 2019 roku, kiedy na Schmidta jako na szefa potężnej sieci dopingowej wskazał niemiecki biegacz narciarski Johannes Duerr.
Minister Sportu Danuta Dmowska-Andrzejuk dla "SE" o odmrażaniu trybun. Jasna deklaracja [WIDEO]
Preidler, który został jakiś czas temu zawieszony przez władze kolarskie, do momentu ujawnienia skandalu jeździł w teamie Groupama-FDJ. Teraz musiał pojawić się w sądzie w Innsbrucku na ogłoszeniu wyroku. Oskarżono go o regularny doping krwi oraz przyjmowanie hormonu wzrostu, a miało to trwać od 2017 roku aż do początku 2019 roku, gdy opuścił zespół. 27 czerwca 2019 r. otrzymał 4-letnią dyskwalifikację po tym jak przyznał się do winy. Tłumaczył wtedy, że oddał krew z myślą o jej ponownym przetoczeniu do organizmu, ale ostatecznie do tego nie doszło.
Zaskakująca deklaracja w sprawie igrzysk w Tokio
Regionalny sąd w Innsbrucku skazał Preidla za sportowe oszustwo na 12 miesięcy więzienia w zawieszeniu i 2880 euro grzywny. Kolarz wyjaśniał na rozprawie, że chciał spróbować niedozwolonego wspomagania „z czystej ciekawości”. Oświadczył jednocześnie, że nigdy nie przyjmował żadnych zakazanych środków.
Proces dr. Schmidta, czyli głównej postaci Operacji Aderlass, ma się rozpocząć we wrześniu w Monachium.