Ostatnie lata w Tour de Pologne naznaczone były tragicznymi scenami. W 2019 roku na trasie największego wyścigu w Polsce zginał Bjorg Lambrecht. Niespełna rok później o śmierć otarł się inny młody kolarz, Fabio Jakobsen. Holender na trasie pierwszego etapu wziął udział w wypadku, który od samego początku wyglądał przerażająco. Dylan Groenewegen tuż przed metą zamknął rywalowi drogę, a Jakobsen nie miał możliwości ucieczki i z dużą siłą wbił się w barierki oraz metalową konstrukcję na linii mety. Huk był nieprawdopodobny i od razu można było sądzić, że stan Holendra może być poważny. Lekarze przez wiele godzin ratowali jego życie.
Fabio Jakobsen po raz pierwszy zabrał głos po STRASZNYM wypadku! Słowa pełne GROZY
Na szczęście medycy zrobili wszystko, co mogli i uratowali kolarza. Niestety ten doznał potwornych obrażeń twarzy i czeka go jeszcze wiele operacji. Nie ma jednak wątpliwości, że Jakobsen był bliski śmierci, o czym świadczą również słowa jego kolegi. Florian Senechal jako jeden z pierwszych pojawił się przy kolarzu i udzielał mu pomocy. Widok jaki zastał był przerażający.
UTAPLANY w błocie Popek wziął udział w KATORŻNICZYM biegu. Mógł się ostro pokaleczyć [ZDJĘCIA]
- Jego twarz była kompletnie zniszczona - powiedział Senechal w rozmowie z "L'Equipe". - Fabio tracił dużo krwi, bardzo dużo krwi. Od razu zrozumiałem, że się krztusi. Pierwsza moja myśl, że trzeba podnieść jego głowę, żeby krew nie wróciła do mózgu, nie zalała mu płuc, nie dostała się do układu pokarmowego. Trochę odżył, odpluł krew, jego stan wydawał się poprawiać - wyjawił zawodnik.
- Widziałem jednak, że umiera, że traci zbyt dużo krwi. Sam nie wiem, jak na to wpadłem (by podnieść głowę). Nie miałem szkolenia z pierwszej pomocy. Zrobiłem to instynktownie. Kiedy przybyła pierwsza pomoc, powiedzieli mi, żeby się nie ruszać i trzymać tak jego głowę. Trwało to długie niekończące się minuty. Bałem się, że stan się pogarsza - opowiedział Senechal.