"Super Express": - Dlaczego nie wystąpisz w Giro?
Rafał Majka: - Śmiałem się, że szefowie grupy dbają, żebym nie zmarzł. W Giro są tak wielkie różnice temperatur, że w górach ręce przymarzają do kierownicy. Właściciel teamu ma wobec mnie inne plany. Mam być w gazie na późniejsze, cieplejsze wyścigi. Na pewno pościgam się dookoła Szwajcarii, wystartuję też w Tour de France i Vuelta a Espana.
- W Wielkiej Pętli powalczysz o obronę koszulki w czerwone grochy przyznawanej najlepszemu góralowi?
- Nie nastawiam się na indywidualne osiągnięcia. Wygrywać ma Alberto Contador, a ja mu w tym pomogę.
Szef Rafała Majki wyrzucony. Podpadł Olegowi Tinkowowi
- W ubiegłym roku też miałeś pracować na Hiszpana, a zostałeś największą gwiazdą Tinkoff-Saxo w TdF.
- Zacząłem jechać na własne konto, kiedy na 10. etapie Alberto po złamaniu kości piszczelowej wycofał się z wyścigu. Trzymam kciuki, by w tym roku nasz lider był zdrowy do końca wyścigu. To nie tylko świetny kolarz, ale też kapitalny człowiek i mój bliski przyjaciel. Ja mam być liderem grupy podczas Vuelty. Chciałbym w Hiszpanii powalczyć o coś więcej niż zwycięstwo etapowe.
- Pojedziesz po drugi z rzędu triumf w Tour de Pologne?
- Jeszcze nie wiem, ale dla mnie TdP to wyjątkowa impreza. Choć bardzo wysoko cenię sobie dwa etapowe zwycięstwa w Tour de France, to dopiero kiedy stałem na najwyższym podium u nas w Polsce, łzy napłynęły mi do oczu. Byłem dumny i szczęśliwy. Dlatego nawet w środku nocy jestem gotów stanąć na starcie tego wyścigu.