Ryszard Szurkowski to postać, której polskim kibicom chyba nie trzeba przedstawiać. Wyobraźnię Polaków rozbudzał między innymi w uwielbianym w naszym kraju Wyścigu Pokoju. Tę imprezę wygrał aż pięciokrotnie, zwyciężając łącznie w trzynastu etapach. Sukcesy odnosił także na igrzyskach olimpijskich. Dwukrotnie został wicemistrzem olimpijskim. Do tego należy dodać trzykrotne mistrzostwo świata. Lista sukcesów 72-latka jest jeszcze dłuższa. Od czerwca toczy jednak najważniejszą walkę w życiu - tę o powrót do zdrowia. O traumatycznych przeżyciach opowiedział "Przeglądowi Sportowemu".
Koszmar Szurkowskiego zaczął się 10 czerwca. Wtedy to wystartował w wyścigu w niemieckiej Kolonii. Gdy jechał około 40 kilometrów na godzinę doszło do kraksy. Polak upadł, a za chwilę najechał na niego peleton. Twarz uderzyła o asfalt. Jak sam podkreślił, poza pokiereszowaną twarzą, więcej ran nie było. - Ale głowa... Jakby ktoś walnął mnie dechą w czapę. Słyszałem trochę trzasku, zgrzytu, widziałem swój kask przed sobą, bo spadł mi z głowy. O dziwo, nie straciłem przytomności - powiedziała legenda polskiego sportu. - Jeszcze nie wszyscy zdążyli wstać po kraksie, a już podjechała karetka. Zresztą, wypadek wydarzył się tuż przy szpitalu. Byłem w szoku, nawet nie próbowałem się ruszać. Zresztą, myślałem, że szybko dojdę do siebie - kontynuował w rozmowie z "PS".
Niedługo później okazało się, że jest znacznie gorzej. Ryszard Szurkowski przeszedł skomplikowaną operację i sam nie może uwierzyć, że lekarze zdołali "poskładać" jego twarz. - Trafiłem na stół, najpierw 2 operacje kręgosłupa, a po tygodniu, operacja twarzy, która trwała siedem godzin. Górna szczęka rozpadła się na trzy części, oczy wisiały w zasadzie na sznurkach, miałem zmiażdżony nos i wyrwaną dolną wargę. W tym miejscu miałem dziurę i cały czas zęby na wierzchu. Cholera, nie wiem jak to zrobili, ale po zdjęciu opatrunku, znowu miałem usta. Wszystko wygląda tak, jak powinno. Przecięli mi też kark - opowiedział.
Rdzeń kręgowy kolarskiego mistrza został w zasadzie zmiażdżony. Przez dwa miesiące leżał sparaliżowany. Teraz jego stan uległ poprawie. - Mam czterokończynowe porażenie. Wszystko dlatego, że zmiażdżyłem rdzeń kręgowy. Podczas wypadku zrobił się na nim mały wylew. To tak zwane uszkodzenie mozaikowe. Mam jednak nadzieję, że dojdę do zdrowia. Ruszam już trochę rękoma, choć lepiej prawą. Gorzej z nogami, dopiero zaczynam poruszać palcami u stóp. Jest lepiej, bo przez dwa miesiące w ogóle niczym nie mogłem poruszyć - stwierdził Ryszard Szurkowski.
W pomoc mistrzowi zaangażowało się „Stowarzyszenie Lions Club Poznań 1990”. Rehabilitacja Szurkowskiego jest bardzo kosztowna. Każdy może pomóc, wpłacając dowolną kwotę na poniższy rachunek bankowy:
09 1240 1747 1111 0000 1845 5759
W dane przelewu wystarczy wpisać dane odbiorcy:
ul. Jana Henryka Dąbrowskiego 189,
60-594 Poznań,
a w tytule: „RYSZARD SZURKOWSKI – REHABILITACJA”.