Burza w Polskim Związku Kolarskim rozpoczęła się kilka tygodni temu, kiedy na jaw wyszły szokujące fakty. Seks, molestowanie i inne nadużycia miały być na porządku dziennym w organizacji kolarskiej. Rozpoczęło się przerzucanie odpowiedzialności z jednej osoby na drugą. Pytania, kto wiedział, a kto nie miał pojęcia? Sugestie kto powinien zawiadomić prokuraturę i dlaczego tego nie zrobiono? Najbardziej dostało się oczywiście prezesowi związku Dariuszowi Banaszkowi, ale ten od początku nie poczuwał się do winy. Nie chciał podać się do dymisji, choć dwukrotnie apelował o to minister sportu i turystyki Witold Bańka. Banaszek nie słuchał przedstawiciela rządu, a nawet kontratakował, próbując wplątać Bańkę w aferę.
Wszystko miało się rozstrzygnąć podczas zjazdu delegatów PZKol. Zapowiadano reset, wielkie zmiany i oczyszczenie organizacji z brudów, jakie ujrzały światło dzienne. Zamiast tego utrzymano status quo. Prezesem pozostał Banaszek i nie wiadomo, czy to było najgorsze, czy bardziej wstydliwy był cały przebieg zjazdu, podczas którego dyskusja zniżała się do takiego poziomu, że uszy mogły boleć. W pewnym momencie wytoczono "alkoholowe" działa i przytoczono rachunek, jaki zaciągnięto na konto związku na jednej ze stacji benzynowych. Okazało się, że przedstawiciele PZKol nakupowali drogie alkoholu za pieniądze organizacji. Prezes Banszek nie widział jednak w tym nic złego. Wyszedł do mównicy i zapytał tylko: "A wy nie pijecie?!".
Zobaczcie nagranie.
Dlaczego trzeba zrobić reset w związku kolarskim? Jeśli kogoś nie przekonuje ta wyliczanka, to polecamy pełną wersję https://t.co/bQYwSKSpe9 pic.twitter.com/IBKr9QTAMK
— TVP Sport (@sport_tvppl) December 22, 2017