Zanim Kangangi skupił się na gravelu, uprawiał standardowe kolarstwo szosowe. Zajął m.in. 3. miejsce w Tour of Rwanda 2017, gdy jeździł dla niemieckiego zespołu Bike Aid. Później jego serce skradła odmiana pomiędzy "szosą" a kolarstwem górskim. Kenijczyk ścigał się dla trenującego w Holandii Teamu Amani. Ekipa ta wystawia zawodników z Afryki, a 33-latek był jej kapitanem. Ostatnio kolarze Amani wzięli udział w wyścigu Overland w Stanach Zjednoczonych. Składał się on z blisko 100-kilometrowej rywalizacji na gruntowych drogach, podczas której nie brakowało wspinaczki. Podczas jednego ze zjazdów doszło do tragicznego wypadku, w wyniku którego zginął Kangangi.
Nie żyje Grzegorz Jaroszewski. Jedyny przełajowiec w dziesiątce "Przeglądu Sportowego"
Znakomity kolarz nie żyje. Kangangi zginął w tragicznym wypadku na trasie
W wyścigu w Vermont brało udział ok. 900 kolarzy. Zwycięzcą okazał się kolega Kenijczyka z Teamu Amani - John Kariuki, a zespół mógł cieszyć się też z trzeciego miejsca Jordana Schlecka. Niestety, wszelkie pozytywne emocje zostały na drugim planie, a główną informacją jest tragiczna śmierć Kangangiego. Nie przeżył on kraksy na zjeździe przy dużej prędkości. W oficjalnym komunikacie potwierdziła to ekipa kenijskiego kolarza, która pożegnała go pięknymi słowami.
Mówili, że jest za ładna na kolarkę. Trener Zbigniew Klęk wspomina młodzieńcze lata Kasi Niewidomej
"Sule Kangangi tragicznie stracił życie w wyniku wypadku przy dużej prędkości podczas wyścigu w Vermont. Sule jest naszym kapitanem, przyjacielem, bratem. Jest też ojcem, mężem i synem. Powstają wielkie dziury, kiedy upadają giganci. Sule był gigantem. Zamiast prowadzić nas na czele grupy, będzie nas teraz prowadził jako nasza przewodnia gwiazda polarna, gdy będziemy przeć do przodu, realizując jego marzenia. Pumzika kwa amani Sule [spoczywaj w pokoju - przyp. red.], zawsze będziesz z nami" - napisano w oficjalnym oświadczeniu.