Marcin Gortat drżał o rodzinę. Leciała samolotem, ktoś zadzownił, że jest bomba!

2015-11-19 8:41

Na pokładzie lotu nr 55 z Waszyngtonu do Paryża były osoby bliskie Marcinowi Gortatowi (31 l.), polskiemu jedynakowi w NBA. Policja otrzymała anonimowy telefon, że na pokładzie jest bomba. Na szczęście to był fałszywy alarm.

Koszykarz Washington Wizards ujawnił na Twitterze, że tym lotem wracała do Europy jego rodzina i dzieci zaproszone przez Marcina na wycieczkę do stolicy USA, uczestnicy tradycyjnych letnich campów łodzianina.

Rodzina Marcina Gortata w strachu

- Moja rodzina leci tym lotem, mam nadzieję, że wszystko będzie OK – napisał Gortat i po jakimś czasie informował o lądowaniu awaryjnym w Kanadzie oraz przeszukiwaniu samolotu przez FBI.

Okazało się, że po starcie służby otrzymały anonimowy telefon o bombie na pokładzie 2 lotów do Paryża (chodziło także o inny rejs do stolicy Francji, tym razem z Los Angeles).

Samolot Boeing 777 linii Air France lot nr 55 z 262 osobami na pokładzie zawrócił z trasy przelotu i wylądował awaryjnie w kanadyjskim Halifaksie w Nowej Szkocji. Tam w ciągu 15 minut ewakuowano podróżujących, przesłuchano wszystkich pasażerów, przeszukano bagaże przy pomocy psów tropiących i na szczęście niczego nie znaleziono.

Alarm okazał się fałszywy, ale policja bada, kto zgłosił informację o bombie. Najważniejsze, że Gortat, jego bliscy i dzieciaki z Polski mogli odetchnąć z ulgą.

Najnowsze