Od początku to Jagiellonia dominowała w Mielcu. Potwierdziła to zdobyciem bramki przez Nene. Portugalczyk będąc na polu karnym popisał się precyzyjnym strzałem pod poprzeczkę. Nic nie zapowiadało, że może dojść do katastrofy. Lider dalej miał przewagę, ale zamiast dobić gospodarzy, to zamiast tego dał się niespodziewanie zaskoczyć. Czujność rywali uśpił Ilja Szkurin. To był 15. gol Białorusina w tym sezonie w lidze.
To był impuls dla Stali, która na początku drugiej połowy dość szybko zadała dwa zabójcze ciosy. Najpierw Mateusz Matras, a potem Łukasz Gerstenstein zaskoczyli bramkarza Jagiellonii. W tej drugiej sytuacji potrzebna była analiza systemu VAR, czy piłka całym obwodem przekroczyła linię bramkową. W końcówce po golu Afimico Pululu zmniejszyli rozmiary porażki. Mieli nawet szansę na wyrwanie punktu, ale strzał Mateusza Skrzypczaka z bliska instynktownie wybronił bramkarza Stali.
Mimo potknięcia ekipa z Podlasia wciąż jest na czele, ale presja na finiszu jest coraz większa. Jagiellonia czuje na plecach oddech Śląska, który zmniejszył dystans do białostockiej drużyny. Czy to będzie kosztowna strata punktów dla podopiecznych trenera Adriana Siemieńca? - Liga bardzo przyspiesza i teraz każdy mecz ma znaczenie - powiedział trener Adrian Siemieniec w Canal+ Sport. - Musimy trzymać koncentrację i przede wszystkim skupić się na swojej pracy, bo nie chodzi oto, żeby cały czas patrzeć dookoła na pozostałe mecze. Mamy robotę do wykonania. Musimy wygrywać spotkania. Oczywiście nie jest to takie łatwe, bo w teorii to się wydaje fajnie powiedzieć. Emocje wokół tego krążą. ALe cały czas musimy wracać do naszych wartości, do fundamentów, które spowodowały, że dziś jesteśmy w tym miejscu. O tym na pewno musimy sobie porozmawiać i przypomnieć z drużyną. Nie wiemy, jak ta historia się zakończy. Nie wiemy, gdzie to wszystko nas doprowadzi. Powiedziałem piłkarzom przed meczem i powtórzyłem po, że jestem z nich dumny niezależnie od tego, jak to się skończy. Zasługują na to tym sezonem - podkreślił szkoleniowiec Jagiellonii.