Królem skoku w dal został w roku 1960 mając 21 lat. 12 sierpnia w Modesto w Kalifornii uzyskał wynik 8,21 m i poprawił o 8 cm rezultat Jesse Owensa z roku 1935. Trzy tygodnie później będąc faworytem olimpijskiego konkursu w Rzymie zdobył złoty medal z wynikiem 8,12 m.
W kolejnych latach jeszcze poprawiał swój rekord globu. Najpierw dwukrotnie: 8,24 i 8,28 m w roku 1961. Potem stracił go na rzecz Ormianina w barwach ZSRR Igora Ter-Owanesjana, który w rok później skoczył 8,31 m. Amerykanin odzyskał rekord lądując najpierw na 8,34 m (1964), a następnie doprowadzając go do pułapu 8,35 m w roku 1965.
Nie dane mu było jednak ponownie stanąć na najwyższym stopniu podium imprezy najwyższej rangi. Mistrzostw świata w tamtym czasie nie rozgrywano, zaś w kolejnych edycjach igrzysk olimpijskich ciemnoskóry Boston zdobył srebro (1964) i brąz (1968).
Co ciekawe – właśnie Boston pomógł Bobowi Beamonowi dojść do finału olimpijskiego w Meksyku 1968, gdzie jego rodak w legendarnej próbie pofrunął na odległość 8,90 m, aż o 55 cm dalej niż Boston w najdłuższym skoku życia. Jednak w eliminacjach, gdzie zawodnicy mają tylko trzy próby, Beamon oddał dwa skoki nieważne. Rady rekordzisty świata pomogły mu wykonać próbę, która otworzyła mu drogę do finału i do historii.
Hołd zmarłemu oddał kolejny „król” skoku w dal oraz sprintu, Carl Lewis (62 l.).
„Jestem zdruzgotany odejściem Ralpha Bostona. Uwielbiałem go jako dziecko i miał on wielki wpływ na moje życie. Będzie mi brakowało jego głosu i jego wsparcia. (…) Skoczkowie, pamiętajcie jego nazwisko!!! Niech spoczywa pomiędzy największymi” – napisał na Twitterze dwukrotny mistrz olimpijski i czterokrotny mistrz świata w tej konkurencji.