"Super Express": - Przeszkadzała panu rola faworyta?
Piotr Małachowski: - Nie. Byłem spokojny, a zarazem bardzo skoncentrowany. Po obiedzie poczytałem sobie książkę - historie o morderstwach w USA. Rozpocząłem konkurs z taką pewnością w ruchach, że niemożliwe było, abym coś zepsuł. Taktyka była taka jak zawsze: jak najdalej rzucić już w pierwszych próbach.
- Jest pan w stanie zbliżyć się do rekordu świata? (wynosi 74,08 m - red.).
- Nie. To dla mnie za daleko. Mam już swoje lata. Szansa byłaby, gdybym w wieku 26 lat rzucał po 72-73 metry.
Zobacz: Pekin 2015: Klasyfikacja medalowa mistrzostw świata. Polska na szóstym miejscu [WIDEO]
- W Pekinie zabrakło pana wielkiego rywala, mistrza olimpijskiego Roberta Hartinga. Co musi pan zrobić, żeby i jego pokonać?
- Przede wszystkim muszę popracować nad obniżeniem wagi ciała. Co prawda schudłem tutaj od chińskiego jedzenia aż 4 kg i teraz mam 129. Ale to jeszcze za dużo. Wkurza mnie, gdy ktoś mówi, że jestem gruby, chociaż... gruby jestem. Owszem, jem, a właściwie żrę, szybko i dużo, więc pewnie zawsze będę taki. Harting jest lepiej zbudowany, ma dłuższe ramiona, rzuca lepiej technicznie. Ale wiem, że jeśli dobrze wykonam rzut, mogę walczyć na takim samym poziomie. Wygrać można z każdym. A z Hartingiem spotkać się mamy 6 września w Berlinie i 13 września w Warszawie.