Piotr Małachowski

i

Autor: Paweł Skraba Piotr Małachowski

Piotr Małachowski: Mam złoto, ale... czuję niedosyt [WYWIAD]

2016-07-11 15:03

Dyskobol Piotr Małachowski (33 l.) powtórzył w Amsterdamie sukces z ME 2010 w Barcelonie. Wynikiem 67,06 m wyprzedził o 1,35 m Belga Philipa Milanova. Kolejność jak rok temu w MŚ w Pekinie. Tylko brązowy medalista sprzed roku Robert Urbanek tym razem nie wszedł do wąskiego finału, zajmując 9. miejsce (62,18 m). - Cieszę się z tego złota, ale czuję duży niedosyt. Bo widzę, ile jeszcze robię błędów - mówił nam Małachowski.

"Super Express": - Zdobyłeś złoto, a na twarzy masz grymas niezadowolenia. Czemu mistrz Europy jest taki skwaszony?

Piotr Małachowski: - Bo widzę jeszcze sporo błędów. Za wolno kręcę się w kole. Rzuty nie są rewelacyjne technicznie. A ja od siebie wymagam i lubię, jak wszystko dobrze gra. Na razie nie gra. Gdy lepiej zacznę wchodzić w obrót, to dysk w każdych warunkach poleci o dwa metry dalej. Oczywiście cieszę się ze złota. Ale mam nadzieję, że szczyt formy nadejdzie w Rio i tam trochę dołożę do dzisiejszego rezultatu. Metr, może dwa z haczykiem i będzie super.

- Pierwszy rzut to zaledwie 62,73 m. Miał być po prostu na zaliczenie czy popełniłeś błąd?

- Sam nie wiem. Czasami tak bywa. Są oczekiwania własne, rodziny, kibiców. Presja jest bardzo duża, a to wszystko nie jest takie proste. Jeżeli mi ktoś ze sportowców powie, że się nie denerwuje przed startem, to zwyczajnie ściemnia. Zawsze są nerwy. Startuję już tyle lat i nie zdarzyło mi się nie czuć adrenaliny. W pierwszym podejściu dysk leciał, ale nie miał odpowiedniej prędkości początkowej i był źle trafiony

- Anita Włodarczyk rozkręcała się podczas finału z rzutu na rzut. Chyba wziąłeś przykład z naszej mistrzyni?

- Każdy powinien brać przykład z Anity (śmiech). To wspaniała zawodniczka. Oby w Rio też dysk leciał w każdej kolejce dalej. I jej młot także. Wtedy będziemy mieli wszyscy powody do radości, a Małachowski i Włodarczyk zostaną mistrzami.

- Poprzedni złoty krążek ME wywalczyłeś w 2010 roku. Trochę czasu minęło.

- No rzeczywiście. Najważniejsze, że jak staję na podium w tych zawodach, to od razu na najwyższym stopniu. Kiedyś mówiłem, że zazwyczaj jestem drugi. Teraz karta trochę się odwraca. Ale w Barcelonie rzuciłem dalej, bo powyżej 68 metrów. Więc po tylu latach wcale nie jest lepiej. Wiem, wiem: znowu zaczynam narzekać (śmiech).

- Jak będą wyglądały twoje najbliższe dni?

- Bardzo krótki odpoczynek, a przed kolejnym wyjazdem mam jeszcze ślub i poprawiny.

- Swój?

- Nie (śmiech). Jestem tylko gościem. Potem jadę do Cetniewa, bo tam jest we wtorek Festiwal im. Kamili Skolimowskiej. A kolejny start mam w piątek w Monako.

- A potem Rio. Zdobyłeś już srebrny medal olimpijski, a teraz wszyscy liczą na twoje złoto.

- Zapraszam tych wszystkich do koła, żeby spróbowali, jak to jest lekko (śmiech). Amsterdam był próbą generalną przed igrzyskami w Rio. Teraz jest jeszcze miesiąc ciężkiej pracy i mam nadzieję, że w Brazylii będziemy się wszyscy cieszyli z sukcesów.

Najnowsze