Już wcześniej jedną z bohaterek całej reprezentacji Polski na tegorocznych mistrzostwach Europy została Natalia Kaczmarek, która indywidualnie okazała się najlepsza w biegu na 400 m z fenomenalnym czasem 48,98 s. Jest to jej rekord życiowy i nowy rekord Polski, lepszy od legendarnego wyniku Ireny Szewińskiej sprzed 48 lat. Nic dziwnego, że na polską sztafetę z mistrzynią Europy w składzie patrzyła większość ekspertów mówiąca o faworytkach do medali w finałowym biegu. Ich przewidywania nie sprawdziły się jednak na bieżni.
Przemysław Babiarz zobaczył Natalię Kaczmarek i się zaczęło. Naprawdę powiedział to na antenie TVP
Polki szóste na mistrzostwach Europy w sztafecie 4x 400m
Popularne „Aniołki Matusińskiego”, jak od trenera Aleksandra Matusińskiego nazywana jest kobieca sztafeta 4x400 m, pierwszy raz od sześciu lat nie przywiozą medalu ME. W 2018 r. w Berlinie zdobyły pierwsze w historii złoto ME po dwunastu latach medalowej posuchy. Wtedy bohaterką drużyny była Justyna Święty-Ersetic, która była złota indywidualnie i w sztafecie. Cztery lata później, na ostatnich ME w Monachium, Kaczmarek zapewniła Polkom srebro na ostatniej zmianie. Tym razem jej znakomity bieg nie wystarczył do medalu i powtórzenia wyczynu Święty-Ersetic sprzed sześciu lat.
Środowy finał zaczął się dla Polski dobrze. Biegnąca na pierwszej zmianie Kinga Gacka oddała pałeczkę Marice Popowicz-Drapale jako trzecia. Jej koleżanka długo utrzymywała tę pozycję, ale na ostatniej prostej opadła z sił i spadła na szóste miejsce. Iga Baumgart-Witan na trzeciej zmianie zdołała przebić się na piątą lokatę, jednak strata do czołówki była spora. Kaczmarek ruszyła więc jak z katapulty, walcząc o medal, przez co na ostatniej prostej nie zdołała odpowiedzieć na ataki biegnących wcześniej spokojniej rywalek.