Oscar Pistorius biegał na specjalnie przygotowanych protezach. Dzięki nim mógł wystartować zarówno w igrzyskach olimpijskich, jak i paraolimpijskich. Wydawało się, że zrobi wielką karierę. W nocy z 13 na 14 lutego 2013 roku doszło jednak do ogromnej tragedii. W niejasnych okolicznościach zastrzelił partnerkę w domu. Oddał cztery strzały przez zamknięte drzwi, a później tłumaczył się, że wziął ją za włamywacza.
Sąd niejako przyznał mu rację. Uznał, że doszło do nieumyślnego zabójstwa i wymierzył mu karę pięciu lat pozbawienia wolności. Zza krat wyszedł po dziesięciu miesiącach, a resztę kary zamieniono mu na areszt domowy. Prokuratura walczyła jednak o zmianę kwalifikacji czynu. W lipcu skazano go na ponowne pozbawienie wolności. Tym razem na sześć lat. Pod koniec listopada Najwyższy Sąd Apelacyjny zwiększył tę karę dwukrotnie.
Oscar Pistorius wciąż nie czuje się winny i utrzymuje, że śmierć Reevy Steenkamp była nieszczęśliwym zbiegiem okoliczności. W związku z tym złożył apelację do najwyższej instancji w Republice Południowej Afryki. Sprawa zostanie ponownie rozpatrzona przez Sąd Konstytucyjny. Obrońcy lekkoatlety utrzymują, że ich klient cierpi na ciężkie i pogarszające się zaburzenia stresu pourazowego.
Sprawdź też: Tyson, Pistorius, Szpilka i inni. Ze sportowych aren za kraty