- Te bóle pojawiły się po raz pierwszy 10 czy 12 lat temu. I nie może być inaczej, jeśli w trakcie rzutu nogi skręcone są w jedną stronę, a tułów w drugą. To nie jest zdrowe dla kręgosłupa - mówi ze spokojem rekordzista Polski (71,83 m). - Prawie każdego dyskobola bolą plecy lub kolana.
Lekkoatleta Śląska Wrocław przeszedł już w karierze niejedno. Leczył kontuzje palca, bicepsu, podbrzusza, mięśni brzucha. Był kilkakrotnie operowany. Teraz "wyskoczył" mu tzw. kolec biodrowy i nie chce wrócić na swoje miejsce.
- W poprzednich tygodniach ból pojawiał się przez 2-3 dni i przechodził dzięki odpowiednim ćwiczeniom. Teraz utrzymuje się od pół miesiąca. Czasami kłuje tak, że nie mogę wykonać pełnej rozgrzewki przed treningiem, a czasami trening wypełniam w stu procentach - wyjawia Małachowski. - Trochę mnie martwi, że nie jestem w pełni zdrowy, ale wierzę, że pomogą mi odpowiednie ćwiczenia, masaże i "nastawianie" kości, które właśnie przechodzę. Jak dotąd zawsze mi pomagały.
Na początku roku "Machałek" wyznaczał sobie dwa cele na sezon 2017 - medal MŚ i odległość 68,50 m (w tym momencie dawałaby mu trzecią lokatę na świecie).
- Nie zmieniam tych celów - deklaruje. - Najważniejszy jest medal mistrzostw świata. Nie dopuszczam myśli, abym nie mógł o niego walczyć. Jeśli plecy przestaną mnie boleć, rozluźnią się, a ja złapię luz w ruchach, to dysk poleci daleko. W minioną niedzielę w próbnym rzucie przed konkursem w Sztokholmie poleciał 67,5 metra. W wieku 34 lat można wciąż rzucać daleko. Trzeba tylko spokoju.
Na razie Małachowski zrezygnował z udziału w drużynowych ME w Lille (24-25 bm.) i nie planuje kolejnego startu. Chce odgonić bóle pleców.
- Nie jestem maszyną, a psują się nawet znakomite samochody. Mam nadzieję, że moi "mechanicy", czyli terapeuci, przywrócą mnie do funkcjonowania w stu procentach, a warsztat samochodowy upora się z moim range roverem, który uległ poważnej awarii - podkreśla.