- Szczerze? Dopiero czekam na ten moment, w którym będę mógł zacząć regularnie trenować - mówi nam mistrz olimpijski. - Ze względu na przeróżne zobowiązania, które na mnie spadły po Tokio, sport nagle spadł z miejsca pierwszego na dalsze. Wyobraźcie sobie, że jesienią w ciągu niespełna miesiące zrobiłem niemal 6 tysięcy kilometrów po Polsce! - wyznaje pochodzący z małych Bojszów w województwie śląskim Tomala.
Wynik faktycznie imponujący, nawet jeśli zdradzimy, że tym razem – wbrew swej pasji – podróżował samochodem, a nie na własnych nogach. Warto jednak było; o ile na kilkanaście miesięcy przed tokijskimi zmaganiami chodziarz wcale nie był pewien, czy uda mu się zgromadzić środki potrzebne na przygotowania do tych zawodów. - Pomógł mi wtedy bardzo ojciec mojego przyjaciela, zatrudniając mnie w swojej firmie budowlanej – wspomina ów trudny okres. - Co robiłem? Kierowałem wózkiem widłowym i koparką, obsługiwałem suwnicę – dodaje.
Adam Kownacki zdradza powody przeprowadzki! W tle szczepienia dzieci [TYLKO U NAS]
Wymownie tylko mruga okiem, gdy pada pytanie o niezbędne uprawnienia... - Firma specjalizowała się między innymi w zabezpieczaniem terenu przed osuwaniem się ziemi, stosując do tego specjalne profile stalowe zwane larsenami - wyjaśnia Tomala. - Jedna potrafi ważyć i tonę, a my ładowaliśmy i po 13 na specjalny samochód. Dbałość o bezpieczeństwo była na pierwszym miejscu, ale jednocześnie wiedziałem, że jeśli takie coś spadłoby mi na nogę, o sporcie mógłbym zapomnieć. Z dniówki wracałem czasami tak zmęczony, że waliłem się do łóżka w „arbajtancugu” (ubraniu roboczym – dop. aut) i zasypiałem w kilka sekund! Ale potem i tak trzeba było wstać i pójść – dosłownie – na trening! - dopowiada.
Dziś mistrz olimpijski „arbajtancug” mógł na razie odłożyć do szafy; właśnie stara się zamienić go na mundur. - Ostatni miesiąc spędziłem na przeszkoleniu wojskowym – zaznacza. Jego celem jest bowiem w tej chwili przynależność do Centralnego Wojskowego Zespołu Sportowego, czyli grupy sportowców (wśród nich jest ośmiu medalistów olimpijskich, ale także medaliści ME i MŚ) podlegającej bezpośrednio Ministerstwu Obrony Narodowej. Dodatkowym „bonusem” okazało się też zaproszenie do Silesia „Galacticos” Athletics Team – lekkoatletycznego dream teamu, którzy przez cały rok korzystać będzie z finansowego wsparcia województwa śląskiego.
To wszystko powinno pozwolić mu skupić się na jak najlepszym przygotowaniu do dwóch najważniejszych imprez w tym roku – mistrzostw świata w amerykańskim Eugene (15-24 lipca) oraz czempionatu Starego Kontynentu (11-22 sierpnia w Monachium). W programie obu imprez jest przecież chód na 35 kilometrów, który zastąpi „mistrzowską pięćdziesiątkę” Dawida. – Trochę mi jej szkoda, ale z drugiej strony – nie lubię nudy w życiu, a to dla mnie nowe wyzwanie - podkreśla Tomala. - Pod każdym względem: po raz pierwszy zmierzyć się będę musiał z kibicowską presją oczekiwania na moje zwycięstwo. Nie wiem, jak sobie z nią poradzę, ale w końcu są różnego rodzaju używki, alkohol. Nie wiem, w co pójdę – mówi. A potem znów przekornie mruga okiem...
Swoją drogą, twórcy kalendarza mistrzowskich imprez lekkoatletycznych w 2022 z pewnością należy się specjalna nagroda: przebiegnijcie dwa razy maraton (albo pomaszerujcie „na maksa” 35 km) w odstępie trzech tygodni!
Nowe fakty w sprawie podsłuchu w PZPN! Policja zawęża krąg podejrzanych?