Super Express: Jak pan skomentuje dezercję Paulo Sousy na krótko przed decydującą walką o mundial?
Mirosław Tłokinski: Nie zdziwiłbym się, gdyby ta rezygnacja była podjęta wspólnie przez Sousę i byłego prezesa PZPN, Zbigniewa Bońka. Rezygnacja selekcjonera jest uwolnieniem się od odpowiedzialności w razie niezakwalifikowania się Polski na mundial. Prezes Cezary Kulesza zrobił dobry manewr dla swojej przyszłości, że pozostawił trenera Sousę, bo pośrednia odpowiedzialność spadłaby na Sousę, a bezpośrednia na Bońka, który go zatrudnił, choć dziennikarze kolegujący się z Bońkiem, których nie chcę nazywać dosadnie, odwracali tę odpowiedzialność. Teraz odejście Sousy sprawi, że nie będzie odpowiedzialny za ewentualne niezakwalifikowanie się do mundialu, a Boniek nie będzie współuczestnikiem tej porażki, więc obaj uratują swoje tyłki. Nie przypominam sobie, żeby w historii piłki nożnej, trener zrezygnował sam z funkcji selekcjonera, gdy miał szansę awansować i jechać z drużyną na najważniejszą imprezę na świecie. Uważam zresztą, że praktycznie od 2012, gdy Boniek został prezesem, to on jest „selekcjonerem”, a trenerzy których mianował tylko narzędziem w jego ręku.
Mistrz świata chętny do zastąpienia Sousy! Nieoczekiwana oferta z Włoch
- Czemu pan tak uważa?
- Bo ma bardzo wybujałe ego. To chyba żadna tajemnica, że Boniek zawsze uważał się za najlepiej znającego się na piłce i wszechwiedzącego. Nigdy swojej pracy jako działacz nie łączył z postępem sportowym, jeśli już, to z postępem i korzyściami materialnymi, biorąc pod uwagę jego charakter. Przecież liczba młodych, zdolnych zawodników sprzedanych w ostatnich dziewięciu latach do Włoch, gdzie ma kontakty jest zdumiewająca. Dla nikogo chyba nie powinno być tajemnicą, kto w tym maczał palce.
- Zarzuca pan Bońkowi, że był selekcjonerem i decydował o powołaniach, ale w 2016 roku reprezentacja z trenerem Adamem Nawałka odniosła sukces, docierając do ćwierćfinału Euro.
- Nie podważam tego wyniku i to był sukces. Zadecydowało dobre przygotowanie fizyczne i mentalne, a do tego szczęście. Natomiast trzymając się faktów - czy były powody zwalniania trenera Brzęczka, którego broniły wyniki? Ale Bońkowi pod koniec jego kadencji potrzebny był trener, który z różnych względów będzie go słuchał i będzie służalczy. Chciał w ten sposób przygotować sobie podłoże do przyszłej działalności, żeby dalej, przynajmniej w pośredni sposób mieć wpływ na reprezentację. Trzeba było znaleźć takiego, żeby Boniek dalej mógł rządzić i selekcjonować. Kunszt trenerski Sousy nie był brany pod uwagę, tylko współpraca w interesach między nimi. Do kadry byli powoływani piłkarze wyselekcjonowani przez „Zawodowego Bajeranta”, czyli z tzw. Stajni Zibiego, a reszta w tej kadrze w dużej mierze jest przypadkiem. Bońka od dawna na swojej stronie sportowej na facebooku nazywam „Zawodowym Bajerantem” od jego inicjałów ZB.
Wielki powrót Grosickiego do reprezentacji Polski?! Szczere słowa o powołaniach Sousy
- Stawia pan bardzo mocne zarzuty, a ma pan na to dowody?
- To moja intelektualna analiza. Od zbierania dowodów jest prokuratura, a nie ja. Należałoby odpowiedzieć na pytanie, dlaczego Boniek w 2017 roku zatrudnił w PZPN jako doradcę ds.sportu Piotra Burlikowskiego, obrotnego menedżera piłkarskiego? Wiemy co robił w związku sekretarz generalny, albo rzecznik reprezentacji, ale co tak naprawdę robił pan Burlikowski? Jakoś nigdy nie widziałem, żeby opowiadał o swojej pracy i występował publicznie. Przypuszczam, że Boniek nie mógł swoimi rękami załatwiać różnych interesów z menedżerami i odbywało się to za pośrednictwem zaufanej osoby. Taka jest moja teoria. No chyba, że pan mi wyjaśni jaką pracę wykonywał w PZPN ten doradca Bońka?
- Pewnie doradzał, ale w czym to nie wiem, chyba nie tylko ja zresztą. To fakt, że nie pokazywał się publicznie i pozostawał w cieniu. Tylko jeśli stawia pan takie zarzuty byłemu prezesowi PZPN, to wielu pomyśli, że prowadzi pan z nim prywatną wojnę.
- Proszę pana, od czasu gdy wyjechałem za granicę w 1983 roku, to do 2012 roku nie zabierałem głosu odnośnie Bońka. Nie znajdzie pan ani jednego zdania w tekstach, które zdarzało mi się napisać na jego temat. Nie komentowałem niczego, bo jego sprawy i krętactwa mnie nie interesowały. Gdy w 2012 stanął na czele polskiej piłki i nie realizował 1. punktu statutu PZPN, dotyczącego szkolenia dzieci i młodzieży, to włączyłem się do dyskusji i krytykowałem Bońka. Pisałem tylko artykuły dotyczące piłki, ale żaden nie dotyczył życia prywatnego ani naszych konfliktów….
...były konflikty w przeszłości?
- To samo pytanie zadano mi na spotkaniu z kibicami Widzewa, które miałem 5 listopada ubiegłego roku. Mogę tylko powtórzyć: Dla mnie zaszczytem było granie w drużynie z takim piłkarzem jakim był Boniek. Jako działacz jest dla mnie nosicielem HIF-u, czyli hipokryzji, ignorancji i fałszu, bo przecież nie chodzi o HIV. Prywatnie mi niczego złego nie zrobił, ani nie oszukał. Co do naszych kontaktów, to prawda jest taka, że przez 7 lat gry w Widzewie nigdy nie rozmawialiśmy przy wspólnym stole na zgrupowaniach na jakikolwiek temat, ale szanowaliśmy się jako piłkarze. Pamiętam, że kiedyś przed meczem Widzewa z Juventusem, w którym on już grał, powiedział włoskim dziennikarzom, że piłkarzem Widzewa, którego trzeba się bać jest Tłokiński.
- Czemu pan uważa, że Boniek jako prezes PZPN nic nie zrobił do temacie szkolenia? To za jego kadencji stworzono Narodowy Model Gry.
- Tak się składa, że poznałem program szkolenia w Szwajcarii, bo byłem zaproszony jako obserwator przy jego realizacji. Zarówno Polskę i Szwajcarię kwalifikuję do krajów - jeśli chodzi o piłkę klubową i reprezentację - o średnim potencjale. Ponad 20 lat temu Szwajcarzy wzięli wzór narodowego modelu szkolenia z Francji i Niemiec. W oparciu o to stworzyli własny projekt szkolenia młodzieży. W 2009 ich reprezentacja U-17 zdobyła mistrzostwo świata, a później przyszły kolejne sukcesy. Z małego kraju, nie dzięki jakiemuś finansowemu potencjałowi klubów, tylko dzięki znakomitemu szkoleniu stali się silnym krajem piłkarskim w Europie. Przez dwa lata uczestniczyłem praktycznie w genewskim sektorze szkolenia. Widziałem też książkę „Narodowy Model Gry” jaką wymyślił „Zawodowy Bajerant” i jego ludzie, i porównałbym ją do papieru toaletowego z tym, że papier jest bardziej miękki. W tej książce nie ma żadnego programu szkolenia, tego co przez cały rok powinno się robić w szkoleniu młodych, to co mają Szwajcarzy.
- Krytykuje pan rządy Bońka, ale przecież obecnie jest nowy prezes, nowy zarząd, a w nim nowi ludzie. Nie spodziewa się pan zmian na lepsze?
- W teorii liczę na stworzenie Narodowego Programu Szkolenia Dzieci i Młodzieży. Wiem też, że prezes Kulesza zapowiedział zrobienie audytu działalności poprzedniego prezesa, ale nie liczę, że ujrzy on światło dzienne. Uważam, że nowy prezes w dalszym ciągu jest pośrednio uzależniony od Bońka, chociażby z tego względu, że ten został jednym z wiceprezydentów UEFA. Było dla mnie szokiem i zaskoczeniem, że Boniek otrzymał tytuł honorowego prezesa PZPN. Dzięki temu dostał stanowisko w UEFA, bo gdyby nie był w strukturach PZPN, to nie mógłby się o nie ubiegać. Tylko ujawnienie audytu może obronić Kuleszę przed atakami Bońka i jego przyjaciół, które pewnie zaczną się za jakiś czas.
Oficjalnie: Kacper Kozłowski zmienia barwy! Mamy potwierdzenie klubu Premier League, pilny komunikat