Mirosław Tłokiński, Zbigniew Boniek

i

Autor: mat. prasowe, Marcin Gadomski/Super Express

Kolega z boiska atakuje byłego prezesa PZPN, padły bardzo mocne słowa. „Sousa był narzędziem w rękach Zbigniewa Bońka” [TYLKO U NAS]

2022-01-05 12:54

Mirosław Tłokiński, były piłkarz wielkiego Widzewa, po ponad 30 latach życia za granicą powrócił do Polski. Obecnie pełni funkcję doradcy sportowego wójta gminy Stężyca, w powiecie kartuskim. Mieszkając w Polsce jeszcze dokładniej śledzi to, co dzieje się w naszej piłce. Zaskoczyło go zamieszanie związane z rezygnacją Paulo Sousy, ale ma swoją teorię na ten temat.

Super Express: Jak pan skomentuje dezercję Paulo Sousy na krótko przed decydującą walką o mundial?

Mirosław Tłokinski: Nie zdziwiłbym się, gdyby ta rezygnacja była podjęta wspólnie przez Sousę i byłego prezesa PZPN, Zbigniewa Bońka. Rezygnacja selekcjonera jest uwolnieniem się od odpowiedzialności w razie niezakwalifikowania się Polski na mundial. Prezes Cezary Kulesza zrobił dobry manewr dla swojej przyszłości, że pozostawił trenera Sousę, bo pośrednia odpowiedzialność spadłaby na Sousę, a bezpośrednia na Bońka, który go zatrudnił, choć dziennikarze kolegujący się z Bońkiem, których nie chcę nazywać dosadnie, odwracali tę odpowiedzialność. Teraz odejście Sousy sprawi, że nie będzie odpowiedzialny za ewentualne niezakwalifikowanie się do mundialu, a Boniek nie będzie współuczestnikiem tej porażki, więc obaj uratują swoje tyłki. Nie przypominam sobie, żeby w historii piłki nożnej, trener zrezygnował sam z funkcji selekcjonera, gdy miał szansę awansować i jechać z drużyną na najważniejszą imprezę na świecie. Uważam zresztą, że praktycznie od 2012, gdy Boniek został prezesem, to on jest „selekcjonerem”, a trenerzy których mianował tylko narzędziem w jego ręku.

Mistrz świata chętny do zastąpienia Sousy! Nieoczekiwana oferta z Włoch

- Czemu pan tak uważa?

- Bo ma bardzo wybujałe ego. To chyba żadna tajemnica, że Boniek zawsze uważał się za najlepiej znającego się na piłce i wszechwiedzącego. Nigdy swojej pracy jako działacz nie łączył z postępem sportowym, jeśli już, to z postępem i korzyściami materialnymi, biorąc pod uwagę jego charakter. Przecież liczba młodych, zdolnych zawodników sprzedanych w ostatnich dziewięciu latach do Włoch, gdzie ma kontakty jest zdumiewająca. Dla nikogo chyba nie powinno być tajemnicą, kto w tym maczał palce.

- Zarzuca pan Bońkowi, że był selekcjonerem i decydował o powołaniach, ale w 2016 roku reprezentacja z trenerem Adamem Nawałka odniosła sukces, docierając do ćwierćfinału Euro.

- Nie podważam tego wyniku i to był sukces. Zadecydowało dobre przygotowanie fizyczne i mentalne, a do tego szczęście. Natomiast trzymając się faktów - czy były powody zwalniania trenera Brzęczka, którego broniły wyniki? Ale Bońkowi pod koniec jego kadencji potrzebny był trener, który z różnych względów będzie go słuchał i będzie służalczy. Chciał w ten sposób przygotować sobie podłoże do przyszłej działalności, żeby dalej, przynajmniej w pośredni sposób mieć wpływ na reprezentację. Trzeba było znaleźć takiego, żeby Boniek dalej mógł rządzić i selekcjonować. Kunszt trenerski Sousy nie był brany pod uwagę, tylko współpraca w interesach między nimi. Do kadry byli powoływani piłkarze wyselekcjonowani przez „Zawodowego Bajeranta”, czyli z tzw. Stajni Zibiego, a reszta w tej kadrze w dużej mierze jest przypadkiem. Bońka od dawna na swojej stronie sportowej na facebooku nazywam „Zawodowym Bajerantem” od jego inicjałów ZB.

Wielki powrót Grosickiego do reprezentacji Polski?! Szczere słowa o powołaniach Sousy

- Stawia pan bardzo mocne zarzuty, a ma pan na to dowody? 

 - To moja intelektualna analiza. Od zbierania dowodów jest prokuratura, a nie ja. Należałoby odpowiedzieć na pytanie, dlaczego Boniek w 2017 roku zatrudnił w PZPN jako doradcę ds.sportu Piotra Burlikowskiego, obrotnego menedżera piłkarskiego? Wiemy co robił w związku sekretarz generalny, albo rzecznik reprezentacji, ale co tak naprawdę robił pan Burlikowski? Jakoś nigdy nie widziałem, żeby opowiadał o swojej pracy i występował publicznie. Przypuszczam, że Boniek nie mógł swoimi rękami załatwiać różnych interesów z menedżerami i odbywało się to za pośrednictwem zaufanej osoby. Taka jest moja teoria. No chyba, że pan mi wyjaśni jaką pracę wykonywał w PZPN ten doradca Bońka?

- Pewnie doradzał, ale w czym to nie wiem, chyba nie tylko ja zresztą. To fakt, że nie pokazywał się publicznie i pozostawał w cieniu. Tylko jeśli stawia pan takie zarzuty byłemu prezesowi PZPN, to wielu pomyśli, że prowadzi pan z nim prywatną wojnę.

- Proszę pana, od czasu gdy wyjechałem za granicę w 1983 roku, to do 2012 roku nie zabierałem głosu odnośnie Bońka. Nie znajdzie pan ani jednego zdania w tekstach, które zdarzało mi się napisać na jego temat. Nie komentowałem niczego, bo jego sprawy i krętactwa mnie nie interesowały. Gdy w 2012 stanął na czele polskiej piłki i nie realizował 1. punktu statutu PZPN, dotyczącego szkolenia dzieci i młodzieży, to włączyłem się do dyskusji i krytykowałem Bońka. Pisałem tylko artykuły dotyczące piłki, ale żaden nie dotyczył życia prywatnego ani naszych konfliktów….

...były konflikty w przeszłości?

- To samo pytanie zadano mi na spotkaniu z kibicami Widzewa, które miałem 5 listopada ubiegłego roku. Mogę tylko powtórzyć: Dla mnie zaszczytem było granie w drużynie z takim piłkarzem jakim był Boniek. Jako działacz jest dla mnie nosicielem HIF-u, czyli hipokryzji, ignorancji i fałszu, bo przecież nie chodzi o HIV. Prywatnie mi niczego złego nie zrobił, ani nie oszukał. Co do naszych kontaktów, to prawda jest taka, że przez 7 lat gry w Widzewie nigdy nie rozmawialiśmy przy wspólnym stole na zgrupowaniach na jakikolwiek temat, ale szanowaliśmy się jako piłkarze. Pamiętam, że kiedyś przed meczem Widzewa z Juventusem, w którym on już grał, powiedział włoskim dziennikarzom, że piłkarzem Widzewa, którego trzeba się bać jest Tłokiński.

Artur Wichniarek zadrwił po dezercji Portugalczyka. Sousa jak Vasco da Gama, odkrył drogę do Brazylii

- Czemu pan uważa, że Boniek jako prezes PZPN nic nie zrobił do temacie szkolenia? To za jego kadencji stworzono Narodowy Model Gry.

- Tak się składa, że poznałem program szkolenia w Szwajcarii, bo byłem zaproszony jako obserwator przy jego realizacji. Zarówno Polskę i Szwajcarię kwalifikuję do krajów - jeśli chodzi o piłkę klubową i reprezentację - o średnim potencjale. Ponad 20 lat temu Szwajcarzy wzięli wzór narodowego modelu szkolenia z Francji i Niemiec. W oparciu o to stworzyli własny projekt szkolenia młodzieży. W 2009 ich reprezentacja U-17 zdobyła mistrzostwo świata, a później przyszły kolejne sukcesy. Z małego kraju, nie dzięki jakiemuś finansowemu potencjałowi klubów, tylko dzięki znakomitemu szkoleniu stali się silnym krajem piłkarskim w Europie. Przez dwa lata uczestniczyłem praktycznie w genewskim sektorze szkolenia. Widziałem też książkę „Narodowy Model Gry” jaką wymyślił „Zawodowy Bajerant” i jego ludzie, i porównałbym ją do papieru toaletowego z tym, że papier jest bardziej miękki. W tej książce nie ma żadnego programu szkolenia, tego co przez cały rok powinno się robić w szkoleniu młodych, to co mają Szwajcarzy.

- Krytykuje pan rządy Bońka, ale przecież obecnie jest nowy prezes, nowy zarząd, a w nim nowi ludzie. Nie spodziewa się pan zmian na lepsze?

- W teorii liczę na stworzenie Narodowego Programu Szkolenia Dzieci i Młodzieży. Wiem też, że prezes Kulesza zapowiedział zrobienie audytu działalności poprzedniego prezesa, ale nie liczę, że ujrzy on światło dzienne. Uważam, że nowy prezes w dalszym ciągu jest pośrednio uzależniony od Bońka, chociażby z tego względu, że ten został jednym z wiceprezydentów UEFA. Było dla mnie szokiem i zaskoczeniem, że Boniek otrzymał tytuł honorowego prezesa PZPN. Dzięki temu dostał stanowisko w UEFA, bo gdyby nie był w strukturach PZPN, to nie mógłby się o nie ubiegać. Tylko ujawnienie audytu może obronić Kuleszę przed atakami Bońka i jego przyjaciół, które pewnie zaczną się za jakiś czas.

Oficjalnie: Kacper Kozłowski zmienia barwy! Mamy potwierdzenie klubu Premier League, pilny komunikat

Sonda
Czy Polska zagra na mundialu w Katarze?
Najnowsze