"Super Express": … Wyjedziesz już teraz czy dopiero latem?
Jakub Kamiński (pomocnik Lecha Poznań): - Do końca sezonu zostaję w Poznaniu. Są sprawy do załatwienia w Lechu – na przykład mistrzostwo Polski w stulecie klubu. Zresztą dla mojego rozwoju warto dograć ten sezon w ekstraklasie i – mam nadzieję – zdobyć tytuł.
- Rynek piłkarski rządzi się jednak własnymi prawami: kupić, sprzedać, pohandlować....
- To fakt. Okienko się właśnie otwarło, więc jakieś oferty na pewno się pojawią. Każdą oczywiście warto rozważyć, a ja czuję się gotowy, by podnieść rękawicę i powalczyć o miejsce w zagranicznym klubie już teraz. Dzisiejsza rzeczywistość piłkarska sprawia, że w każdej chwili trzeba być gotowym na nowy rozdział. Trzeba też mieć zdrowie, umiejętności, charakter, talent i szczęście, bo każdy z tych elementów w jakimś stopniu wpływa na losy zawodnika. Ale – jak powiedziałem – mam do wykonania zadanie w Lechu i na razie na tym się skupiam.
Nie tylko Kozłowski! Kolejny młody diamencik o krok od przenosin do silniejszej ligi
- I trudno ci się dziwić; to pewnie miłe, kiedy klubowy szkoleniowiec mówi o swym podopiecznym coś w tym stylu: „Chcę, żeby Kamiński został z nami do końca sezonu. To jest kluczowe”?
- Oczywiście, że miłe. Ja sam widzę postęp, jaki zrobiłem u trenera Skorży; doceniam zaufanie, jakim się u niego cieszę. Gram regularnie, w ciągu pół roku zdobyłem sześć bramek w lidze i zaliczyłem trzy asysty. Przede wszystkim zaś mam wielki apetyt, by w nowym roku te liczby poprawić i by prezentować się jeszcze lepiej.
- Skąd – twoim zdaniem – ten postęp, o którym mówisz?
- Kluczowy jest fakt, że trener Skorża nauczył mnie „atakować wolną przestrzeń” za plecami obrońców rywali, a koledzy chętnie wykorzystywali ten fakt; vide bramki zdobyte przeze mnie w meczach z Górnikiem, z Zagłębiem Lubin, poprzeczka w potyczce ze Stalą Mielec. Wychodzi to bardzo dobrze, bo jeśli piłka w takim momencie do mnie trafi, obrońca nie jest w stanie mnie już zatrzymać: albo strzelę bramkę, albo... będę na spalonym (śmiech). Do tego doszła pewna stabilizacja w ustawieniu na boisku; gram przede wszystkim – wyjąwszy wynikające z taktyki zmiany stron z Adrienem Ba Louą bądź Michałem Skórasiem – na lewej flance. We wcześniejszych sezonach – ze względu na urazy, choroby kolegów – tej stabilizacji nie miałem; pojawiałem się na różnych pozycjach, łatałem luki w składzie.
- Dużo efektywniej – wystarczy spojrzeć na tabelę – gra też cała drużyna. Twoja diagnoza tej zmiany?
- Wszyscy mają świadomość, że to sezon stulecia Lecha; że – sięgając po mistrzostwo w takich okolicznościach – przejdziemy do historii. To wielka praca wykonana przez trenera Skorżę: przekazanie obcokrajowcom, jak ważne i odpowiedzialne zadanie stoi przed nimi. „Każdy mecz w tym sezonie ma być dla was jak finał” - mówił nam wszystkim. I tak właśnie każdy mecz traktujemy.
- Uda się?
- Wierzę, że tak, choć cztery punkty to przewaga bardzo niewielka; zawsze też łatwiej się goni, niż ucieka. Mam jednak wrażenie, że do 5 lutego – czyli dnia meczu z Cracovią – nabierzemy tak wielkiego głodu piłki i sukcesu, że wejdziemy w rundę zwycięsko, a generalnie wiosną pokażemy jeszcze lepsze oblicze Lecha niż jesienią.
- To byłby twój trzeci tytuł mistrza Polski w Lechu, prawda?
- No... tak, rzeczywiście. Trzeci w trzeciej kategorii wiekowej, po juniorach młodszych i starszych. Niezła „wisienka na torcie”.
- Czekasz na nazwisko, które 19 stycznia ogłosi prezes Cezary Kulesza? Układasz sobie w głowie różne scenariusze w zależności od tego, kto zostanie selekcjonerem?
- Nie myślę o tym; chciałbym po prostu, żeby polska reprezentacja pojechała na mundial w Katarze.
- Ale jeden z – rzekomych – kandydatów niegdyś chwalił cię bardziej niż inni, nawet jeżeli kończył te pochwały zdaniem „byle tylko go nie zagłaskano”...
- Fakt; to trener Adam Nawałka wziął mnie do pierwszego zespołu, dał szansę debiutu. Ale nie jest tak, że ściskam kciuki za kogoś konkretnego. Myślę raczej o tym, żeby wiosną potwierdzić dobrą dyspozycję z poprzedniej rundy. Jeśli się uda, jeśli zdrowie dopisze i rozegram pełną rundę, to jeszcze przed dwudziestką będę mieć w sumie setkę oficjalnych meczów w barwach Lecha. Też fajna sprawa!