Lech Poznań po zadymie na meczu z Legią: Jesteśmy w stanie zrozumieć kibiców, ale...

2018-05-21 9:57

Mecz Lech Poznań - Legia Warszawa zakończył się w najgorszy możliwy sposób. Sprawdził się bowiem czarny scenariusz, według którego upust swojej frustracji dali kibole "Kolejorza". W 77. minucie sędzia Daniel Stefański zmuszony był przerwać zawody. Najpierw na murawę poleciały świece dymne, a chwilę później wyłamano płot i grupa chuliganów biegała po boisku. Klub ze stolicy Wielkopolski zajął już stanowisko wobec skandalicznych scen z niedzieli.

Atmosfera po meczu Lech Poznań - Legia Warszawa w ostatniej kolejce Ekstraklasy sezonu 2017/18 była niezwykle gęsta. Trudno się temu dziwić. "Kolejorz" spodziewał się, że organizacja tego spotkania nie będzie najłatwiejsza. Forma zespołu w ostatnim czasie sprawiła, że kibice z Wielkopolski bardzo głośno mówili o swoich negatywnych emocjach. Kilka dni przed rywalizacją Lecha z odwiecznym rywalem Ekstraklasa podjęła decyzję, że w przypadku zdobycia mistrzostwa przez ekipę ze stolicy, puchar zostanie wręczony dopiero w Warszawie. To miało nieco stonować nastroje najbardziej krewkich kibiców z Poznania.

Niestety, mimo takich zabiegów, niedzielne spotkanie zakończyło się ogromnym skandalem i zamieszaniem. Chuligani, mieniący się fanami gospodarzy, w 77. minucie stracili zupełnie cierpliwość. W tym momencie legioniści prowadzili na wyjeździe 2:0. Z trybun najpierw poleciały świece dymne, a kilkadziesiąt sekund później kibole sforsowali płot oddzielający sektory od murawy. Część z nich beztrosko zaczęła biegać po płycie boiska, stwarzając spore zagrożenie. Interweniowała policja konna, a sędzia Daniel Stefański nie podjął ryzyka i ostatecznie przerwał spotkanie.

Nie może dziwić smutek, wyrażany przez władze klubu ze stolicy Wielkopolski. W imieniu szefów stanowisko zajął rzecznik prasowy Lecha. - Od kilku dni przygotowywaliśmy się do organizacji tego spotkania, trwała szeroka dyskusja w mediach i mediach społecznościowych. Byliśmy świadomi tego, że nastroje wśród kibiców są złe, ale chcieliśmy, by mecz odbył się bezpiecznie, zgodnie z regulaminem i zgodnie z regulaminem się również zakończył. O ile jesteśmy w stanie zrozumieć nastroje wśród kibiców, to nie zgadzamy się i nie akceptujemy tego, jak to spotkanie zostało zakończone. Klub poniesie poważne konsekwencje - powiedział Łukasz Borowicz, cytowany przez portal eurosport.interia.pl.

"Kolejorz" robił wszystko, by zminimalizować ryzyko przerwania meczu. Mimo tego, po raz kolejny stadionowi bandyci okazali się sprytniejsi. - Nie jesteśmy jedynym stadionem na który race zostały wniesione i przeszkodziły w meczu. Klub dochował wszelkiej staranności by stadion zabezpieczyć, a efekty widzieliśmy dziś podczas spotkania - podkreślił Borowicz. Komisja Ligi w czwartek przyjrzy się zajściom przy Bułgarskiej i zadecyduje o karach, które wydają się nieuniknione.

Wyniki na żywo - sprawdź na kogo warto postawić
Tabele i statystyki z 16 dyscyplin

Najnowsze