Lechowi też nastrzelamy!

2009-08-07 8:30

Na inaugurację Ekstraklasy Polonia Warszawa przegrała w Kielcach 0:4. W niedzielę na stadion Korony przyjeżdża inny z faworytów ligi - poznański Lech. Bohater pierwszej kolejki Edi Andradina zapowiada wielkie widowisko.

Za miesiąc skończy 35 lat. Ale przeciw "Czarnym Koszulom" grał jak młody Bóg - strzelił piękną bramkę, zaliczył dwie asysty. Edi poprowadził Koronę do sensacyjnego zwycięstwa 4:0.

"Super Express": - Pewnie sam byłeś zaskoczony tym wynikiem?

Edi Andradina: - Szczerze? Wcale nie byłem. Może dla kogoś, kto zna Koronę tylko z mediów, to było jakieś zaskoczenie. Ale ja jestem z tym zespołem codziennie. Przyglądałem się chłopakom i w poprzednim sezonie, i przed startem nowego. Dla mnie ten wynik nie był niespodzianką.

- Lecha też jesteście w stanie pokonać?

- Tego obiecać nie mogę, ale mogę zagwarantować wspaniałe widowisko. Lech gra tak jak my - zawsze ofensywnie i odważnie. Dlatego jestem pewien, że padnie dużo bramek. My na pewno coś strzelimy. Pytanie, ile strzeli Lech... Na naszą korzyść przemawia to, że dwa pierwsze mecze z silnymi rywalami gramy u siebie. A kibice bardzo nam pomagają.

- Ciebie fani lubią wyjątkowo. Kiedy schodziłeś z boiska w meczu z Polonią, cały stadion urządził ci owację na stojąco.

- To był dla mnie piękny moment. Kibice docenili to, co zrobiłem w tym spotkaniu. Zresztą nasi fani są naprawdę wyjątkowi. Nawet po degradacji nie odwrócili się od nas, wspierali nas w pierwszej lidze.

- Ty zachowałeś się tak samo. Nie uciekłeś z Korony w trudnym momencie.

- Przyznam wam się do czegoś: rok temu myślałem poważnie o zakończeniu kariery, po naszej degradacji chciałem dać sobie spokój z piłką. Ale wtedy działacze Korony zaprosili mnie na rozmowy, przekonywali, tłumaczyli, że jestem bardzo potrzebny. Dałem się przekonać i nie żałuję. Mam kontrakt z Koroną ważny jeszcze przez dwa lata. Dopóki będę potrzebny, na pewno stąd nie odejdę.

- Cenią cię nie tylko kibice i działacze. Przed sezonem, ogromną większością głosów, koledzy wybrali cię na kapitana drużyny.

- A przysięgam, że nigdy nie chciałem nim być (śmiech). Nawet nie chodzi o to, że jestem obcokrajowcem, po prostu nigdy nie miałem takich planów. Ale jak poznałem wyniki głosowania, to mnie zatkało. Nie mogłem odmówić. Autentycznie się wzruszyłem. W poprzednim sezonie do drużyny weszło dużo młodych chłopaków. Starałem się im pomagać, doradzać nie tylko na boisku. Z satysfakcją patrzyłem, jak się rozwijają. A po wyborach kapitana wiem, że tę moją pomoc doceniają.

- Na co stać Koronę w tym sezonie?

- Wprawdzie jesteśmy beniaminkiem, ale uważam, że w naszym zasięgu jest miejsce w pierwszej piątce. Jesteśmy naprawdę mocni.

- A po przyjściu Edsona jeszcze mocniejsi. Pojawiły się głosy, że stałeś za tym transferem.

- Nie. Korona szukała dobrego lewego obrońcy, Edson szukał klubu. Ja tylko, korzystając ze znajomości języka, pomagałem w kontakcie klubu z Edsonem.

- No i ściągnąłeś sobie na głowę konkurenta do wykonywania rzutów wolnych.

- Chyba oddam je Edsonowi. To już starszy zawodnik, ma 32 lata. Nie wiadomo, jak długo jeszcze pogra, a ja mam czas, dociągnę przecież do czterdziestki (śmiech).

Edi Carlos Dias Marcal

ur. 13 września 1974 w Andradinie (stąd jego pseudonim)
wzrost/waga: 177 cm /79 kg
pozycja: napastnik/pomocnik
grał w Brazylii, Rosji i Japonii
w Polsce od 2005 roku (najpierw Pogoń Szczecin, od 2007 - w Koronie)
Ekstraklasa: 99 meczów - 33 gole
I liga: 31 meczów - 10 goli

Nasi Partnerzy polecają

Najnowsze