- Już przed piątkowym meczem wiedziałem, że w każdej chwili mogę zostać ojcem - opowiada Kumbev. - Dlatego chciałem dobrze zagrać, a najlepiej strzelić bramkę.
Strzelił! I już po chwili razem z kolegami z zespołu mógł wykonać tradycyjną "kołyskę". A zaraz po meczu popędził na lotnisko, skąd odleciał do Macedonii, gdzie jego żona Lidia (27 l.) powiła synka.
- Waży 3,5 kilo i jest zdrów jak ryba - cieszy się Pance. - A na imię będzie miał Darko na cześć macedońskiego napastnika Panceva. Jeśli zdecyduje się grać w piłkę, to niech też będzie napastnikiem. Im jest łatwiej na boisku niż obrońcom - wzdycha Kumbev.
Darko to drugie dziecko Kumbeva. Wcześniej, gdy grał w Groclinie, na świat przyszła córka, Iva (obecnie 3 l.). W obu przypadkach małżonka piłkarza decydowała się rodzić w swojej ojczyźnie. Piłkarz Legii nie mógł spędzić zbyt wiele czasu z najbliższymi. W poniedziałek wsiadł do samolotu i wrócił do Warszawy.
- Tak się umówiłem z trenerem Urbanem. Trzeba to wszystko jakoś pogodzić. Pocieszam się, że do 6 grudnia, gdy skończymy sezon, już niedaleko. Wtedy znów polecę do Skopje. A do Warszawy ściągnę całą rodzinkę na początku lutego - planuje szczęśliwy tata.