Tą aferą żył cały piłkarski świat. Kiedy w 2000 roku stało się jasne, że Daum ma zostać selekcjonerem reprezentacji Niemiec, Uli Hoeness nagle oskarżył go o branie kokainy. Ówczesny prezes Bayernu Monachium stwierdził nawet, że ma dowody na to, że uzależniony od narkotyków szkoleniowiec Bayeru Leverkusen regularnie wciąga ogromne ilości białego proszku w czasie dzikich orgii z prostytutkami, ubrany często... w niemiecki mundur.
Konflikt z Hoenessem
Hoeness i Daum od lat pałali do siebie nienawiścią, obrzucając się błotem w mediach, więc szokujące oskarżenia przyjęto jako kolejny brudny atak szefa Bayernu na jego wroga.Daum stanowczo zaprzeczał, przekonywał, że nigdy nie brał kokainy, a Hoenessa straszył milionowym pozwem sądowym. Gdy na dodatek zgodził się oddać swój włos do analizy na obecność narkotyków, wszyscy myśleli, że faktycznie jest niewinny.
I wtedy wybuchła bomba. Wyniki badań wykazały ponad wszelką wątpliwość, że Daum jest kokainistą. Kiedy władze Bayeru ogłaszały, że rozwiązują kontrakt ze skompromitowanym trenerem, skandalista siedział już w samolocie, którym uciekł do USA. Potem twierdził, że padł ofiarą spisku i że przebadano podłożony włos. W końcu przyparty do muru przyznał się.
- Brałem kokainę. Popełniłem błąd i biorę za niego pełną odpowiedzialność - oświadczył. - Okłamywałem wszystkich i samego siebie. Nie potrafiłem przyznać się do własnej słabości. Myślałem, że wszystko jakoś mi się upiecze. Przepraszam tych, którzy mnie wspierali i bronili. Teraz muszę żyć ze świadomością, że zawsze będę wytykany palcami - dodał skruszony Daum.
Organizator orgii
Wraz z wybuchem afery narkotykowej niemieckie tabloidy wyciągnęły też inne brudy z życia skandalisty, głównie organizowane w hotelowych apartamentach prezydenckich orgie z prostytutkami, których nie powstydziłby się nawet słynny fan bunga bunga Silvio Berlusconi.
Prokuratura oskarżyła Dauma o udział w rozprowadzaniu kokainy. Groziło mu więzienie (udokumentowano 63 przypadki zakupu przez niego kokainy), ale skończyło się na grzywnie 10 tys. euro.
Pracę znalazł po kilku miesiącach w tureckim Besiktasie. Potem prowadził m.in. Austrię Wiedeń, FC Koeln, Club Brugge czy Bursaspor - kluby dalekie od elity. Selekcjonerem reprezentacji Rumunii został po Euro 2016.
- Znam mocne strony reprezentacji Polski, ale wiem też, jakie są jej słabości. Zamierzam ją pokonać jej własną bronią - odgraża się Daum przed piątkowym starciem w Bukareszcie.