„Super Express”: - Przed nami mecz Brazylia – Belgia. Kto jest faworytem?
Roger Guerreiro: - Faworytem całej imprezy jest Brazylia. Przed startem mundialu nie byłbym tego taki pewien, ale z meczu na mecz zespół gra coraz lepiej. Gdybym miał prorokować, to moim zdaniem mistrzem świata zostaną „Canarinhos”, niewykluczone, że po wygranej z… Rosją, której gra zaskakuje. Rosjanie grają u siebie, co jeszcze zwiększa ich szanse na finał. A jeśli Brazylia zostanie mistrzem świata, to Neymar zdobędzie „Złotą Piłkę”.
- Neymar wywołuje nie tylko zachwyty, ale i kontrowersje reakcjami po starciach z rywalami…
- Ja go będę bronił. On jest tyle razy popychany, szturchany, przewracany… Ma prawo czuć ból po tych wejściach. My, siedząc przed telewizorem, nie jesteśmy w stanie stwierdzić, czy go naprawdę boli, czy nie. On to czuje lepiej. Piłkarze nie są nieczułymi robotami.
- Brazylia idzie w górę, czego nie można powiedzieć o występie Polaków…
- Jestem bardzo rozczarowany. Świetne eliminacje, wysoka pozycja w rankingu, Lewandowski w ataku. Na papierze wyglądało to bardzo dobrze. A tu klapa i nie chodzi tu tylko o rezultaty, ale też styl, dokładniej mówiąc – jego brak. Obrona, która często była wizytówką tej drużyny, tym razem się nie popisała. Atak? Lewandowski miał w trzech meczach jedną okazję. Zgroza. Nawet znajomi tu w Brazylii żartowali, że powinienem się spakować, jechać do Rosji i podać mu piłkę, bo nie ma kto tego zrobić.
- No właśnie, a propos gry. Rozmawiam z piłkarzem czy z byłym piłkarzem?
- Raczej byłym… To znaczy gram amatorsko, w drużynach z Sao Paulo. Funkcjonuje to tak, że w weekend występuję w danym zespole, ale w następny mogę już grać w innym. Płacą mi za to, bo tu futbol amatorski jest silny.
- Czyli mam drużynę, mogę cię zaprosić do niej, zapłacić ci i grasz z nami, tak?
- Tak. Tu przynajmniej płacą, pięć minut po zakończeniu gry dostaję kasę i już. Profesjonalną karierę zakończyłem między innymi dlatego, że miałem dość finansowych zaległości. Od momentu wyjazdu z Legii do Grecji były z tym kłopoty. AEK Ateny wciąż jest mi winien ponad milion euro, a tu, w Brazylii, zobowiązania wobec mnie sięgają 80 tysięcy euro. Z marnymi widokami na odzyskanie.
- Niedawno gruchnęła wieść, że zostałeś kierowcą Ubera. Jak to teraz wygląda?
- Jeździłem przez trzy miesiące. Nie lubię bezczynnie siedzieć w domu, a wtedy przygotowywałem się do otwarcia szkółki piłkarskiej. Zanim nastąpiła jej inauguracja, woziłem ludzi. Teraz już nie, bo zajmuję się szkoleniem. W tym momencie mam u siebie 50 dzieci i 30 dorosłych.
- A propos dzieci. Jak twoje pociechy?
- Dobrze. Syn ma dopiero trzy lata, ale już ciągnie go do piłki. Mam takie marzenie, aby za 12-15 lat wysłać go na testy do Legii. Nie po to, żeby grał z „dychą”, bo prawdziwą „dziesiątką” w Legii to był Deyna. Ale, żeby, jak ojciec, zostawił swój ślad w polskiej piłce.