Już podczas środowego półfinałowego spotkania z Marokiem, trener Didier Deschamps musiał wziąć pod uwagę raport reprezentacyjnego sztabu medycznego. Z powodu tajemniczego wirusa, objawiającego się między innymi podwyższoną temperaturą, na murawie nie mogli pojawić się Dayot Upamecano i Adrien Rabiot. Z gorączką – według późniejszych doniesień – zmagał się też Kingsley Coman.
Tajemniczy wirus zbiera kolejne żniwo
Z piątkowego treningu „Trójkolorowych” podobne przypadłości grypowe – tak przynajmniej określono ja na konferencji prasowej, w której wzięli udział Randal Kolo Muani oraz Ousmane Dembélé – wyłączeni zostali dwaj kolejni zawodnicy: Raphaël Varane i Ibrahima Konaté, których dopadły podobne objawy, jak wskazaną wcześniej trójkę. Konkretnie – prócz gorączki – także bóle głowy i brzucha. „Mam nadzieję, że ten efekt kuli śnieżnej już się skończył. Na razie... zrobiłem im herbatkę z miodem i imbirem” - żartował na wspomnianym spotkaniu z mediami skrzydłowy Barcelony.
Dodać trzeba jeszcze, że poza trójką (Coman, Varane, Konaté) grypowiczów, indywidualnie trenowali Theo Hernandez (kontuzja kolana) i Aurélien Tchouaméni (uraz biodra). Natomiast do zajęć z kolegami wrócili Upamecano i Rabiot.